Wiktoria 22
Do tego samego przedszkola też chodził
Marcinek
od Małgosi. Chłopcy od razu się polubili.
Często się razem bawili. Chcieli być zawsze
w tej
samej grupie, gdy pani przedszkolanka
przydzielała
im jakieś zadania w zabawie.
Później również chodzili do tej samej
szkoły
podstawowej. Siedzieli w jednej ławce.
Marcinek
był bardzo zdolnym dzieckiem, nauka nie
sprawiała mu żadnych problemów. Będąc w
pierwszej
klasie, Marcinek prosił swoją mamę, czy
Michał może
przyjść do nich, będą odrabiać lekcje.
Wiktoria też na to pozwalała, wiedziała,
że Piotr
będzie swojego synka. Może i babcia się
zmieni,
i trochę cieplej pomyśli o Wiktorii.
Tęskniła za
tym domem. Przecież zaraz po ślubie była
tam
szczęśliwa. Kochała bardzo Piotra i chyba
go
jeszcze kocha.
Bywało, ze i babcia sama zapraszała
Michałka na
dobry obiadek, jak mówiła. Mama Wiktorii
czasem
sugerowała, żeby poszła do Piotra. Przecież
tam
też jest twój wkład, jaki wniosłaś w remont
tego
mieszkania, mówiła.
Wiktoria coraz częściej myślała o tym. Może
Piotr
się znów pogodzi i będzie lepiej. Gdy
przyszła po
Michałka do Małgosi, z tęsknotą patrzyła na
dom
Piotra. Aż w końcu się odważyła i poszła
odwiedzić
już byłą teściową. Ta bardzo chłodno ją
przywitała.
- Masz zamiar tu wrócić? Zapytała.
- Tęsknię za wami, za Piotrem. Michałek by
miał blisko
do szkoły. Babcię i tatę, bo was kocha
bardzo.
Cdn
Komentarze (3)
kobieta to jednak wielka niewiadoma.
Powiem szczerze, że zdenerwowałam się na Wiktorię, po
co ona tam polazła, dawno nie płakała? Gdyby Piotrowi
zależało na niej to już dawno by skomlał pod jej
drzwiami...Ja rozumiem że dziecko potrzebuje kontaktu
z ojcem i babcią ale wszystko ma swoje
granice...pozdrawiam zbulwersowana i czekam na ciąg
dalszy...
Witam w dalszym ciągu ...