Wniebogłosek
"(...) i dno wtuli nas w siebie jak w
kwitnący żagiel bzów"
Jerzy Kamil Weintraub ,,Żonie"
maleńki krzyk, prawie nie powodowany bólem
(po co wierzyć w nadumieralność
na tę chorobę? gazety od zeszłego tygodnia
nie napisały słowa prawdy
telewizja skończyła z wiarygodnością
dwa ustroje wstecz
owszem, ktoś tam może i cierpi
ale z uśmiechem na ustach)
rozchodzi się po wsi
poznajemy po głosie - uzdrowiciel.
jeszcze niedawno pysznił się,
przechwalał
że jako jedyny jest odporny
wzięło go zaraz po południu
uśmiechasz się, bo nie ma już nadziei
zaraz zjawią się ludzie z chustami
świeca zapłonie w ramie
twarzyczka wyrwana z obrazu
zamknie oczy, jakby z rezygnacją
słońce zsuwa się z nieba, wnika w skiby
chleb zaczął smakować ziemią i gliną
dobrze, tak powinno być
dzieci czekają na panią
niechby przyszła poudawać śmierć
albo zbawczynię
wydała rozkazy. nienegocjowalne. spełniłyby
bez ociągania się
nikt taki nie nadchodzi. z nieba patrzy
przedwcześnie postarzała kobieta
Komentarze (7)
Świetny wiersz pozdrawiam serdecznie;)
Życiowy wiersz. Nikt z nas nie zna dnia, ani godziny.
Ładny opis sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie.
dzięki
świetny
Jak zwykle pewnie błądzę w interpretacji, ale w moim
odbiorze to wiersz o dzieciach doświadczonych przez
los. Miłego wieczoru:)
A ta z kosą czeka na żniwo,
będzie to wie, robi jej się tkliwo.
Pozdrawiam Florku. W Twoim stylu który coraz
bardziej mnie intryguje.
Dobry.