Wrzód
Mam takiego wrzoda,
co tylko uwiera.
I tak mi go szkoda,
szkoda jak cholera.
Przyczepił się do mnie,
spokoju nie daje.
Robi to świadomie,
tak mi się wydaje.
Nie chcę tępić drania,
niech sobie swawoli.
Nie będę też wzbraniał,
w końcu to nie boli.
Nawet jak ukłuje,
i chwycę wysypkę.
To też podziękuję,
jak chory za grypkę.
Jak chory na katar,
wysmarkać się mogę.
Glut to nie jest strata,
nawet na podłogę.
Wrzód też nie zaraża,
bo to nie bakteria.
Ani nie obraża,
wrzodów cała seria.
Znosiłem go dotąd,
będę dalej znosił.
Chociaż mam go potąd,
sam się o to prosił…
Komentarze (5)
Masz rację Sławo, o nim wolno tylko poprzez
kropki.Dobrze zrozumiałeś kontekst.Nauka nie idzie w
las.
Kiedyś słyszałem takie powiedzenie zapewne gminne "
Kto kogo szkoduje niech go z d... pocałuje" Może
kontekst był inny ale wymowa jednaka. Pozdrawiam z
plusem:))))
Tak czasem taki wrzód sporo namiesza i jeszcze nie
chce się odczepić. Tak jak napisała JoViSkA - trzeba
się przyzwyczaić :)
hahaha...mnie też rozbawił glut...każdy ma swojego
wrzoda, z którym musi żyć...idzie się
przyzwyczaić...:))) Pozdrawiam
ten glut na podłodze mnie rozbawił.