Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Wspomnienia z podrozy

Tym wszystkim ktorzy dotrwaja do konca.

Przemierzylem wiele drog by odkryc mistyczny czar natury,
by cieszyc wzrok widokiem niezmierzonego piekna
i uradowac ma dusze w obliczu cudownych widokow.
Wiele z tych szlakow prowadzilo mnie
w sobie tylko znanych kierunkach.
Nie dbalem o to!
Za kazdym zakretem widzialem oczyma wyobrazni
kolejna sciezke, nastepny zakret,
jeszcze jedno wzniesienie czy kolejny ze szczytow do zdobycia.
Bladzilem wielokroc, rozmyslalem na rozstajach
ktora z drog wybrac, ktora podazyc.
Kierowany przeczuciem wybieralem nastepny trakt
i brnelem dalej ku spelnieniu.
Przystawalem czasem by skosztowac darow lasu,
by podpatrzec zyjace w nim stworzenia,
posluchac melodyjnego spiewu ptakow
czy samych odglosow puszczy.
Wiatr swym tchnieniem przygrywal na lisciach i igliwiu
swa niekonczaca sie piesn
a drzewa rozkolysane w swym tancu
wydawaly ciche pomruki zadowolenia.
Nie raz przysiadalem na glazach
czy powalonych przy drodze pniach
by wsluchac sie w ow piesn,
zestrajalem sie z nia i odplywalem w marzenia.
Wytezalem zmysly by zrozumiec jej przekaz czy tresc
ta jednak w swym uroku byla tajemnicza i nieprzenikniona.
Pod koniec kazdego z mijajacych dni nastepowala chwila
ktora obejmowala mnie swym paralizujacym pieknem.
Zachod - magiczna godzina w ktorej dzien ustepuje nocy
a jasnosc dnia panujaca nad dolina przygasa
by swiat mogl plawic sie w oceanie mroku.
Slonce kladlo sie do snu, trwalo to zaledwie pare minut
w ktorych zawsze wstyrzymywalem oddech
by w jakikolwiek sposob nie sploszyc ow chwili.
Po czyms tak cudownym a tak krotkim odczuwam niedosyt,
zakosztowalem piekna i gdy je wchlonelem
czuje nieustanny glod i pragnienie na wiecej.
Pamietam jak dzis ma wedrowke na szczyt Dzikiej Gory
gdy ostatnie z promieni slonca
skryly sie za jeden z gorzystych wierzcholkow
i oswietliwszy go swym blaskiem znikly
a ja ujrzalem widok ktory na zawsze zatrzymam w swym sercu.
Po sam kres zapatrzenia gory lagodnie uslane
wyrastaly z ziemi okryte mrokiem zachodzacego slonca.
Niebo rozjarzone do czerwonosci mienilo sie kolorami plomieni
a ognista przestrzen niknela gdzies powyzej
gdzie brunatne chmury dopelnialy fantastycznego widoku.
Zapragnelem wstrzymac ta chwile zawisnac w czasie
by moc do woli podziwiac ow pejzaz.
Lecz cos tak pieknego nie moze byc wieczne
i mija zawsze gdy tego niechcemy.
Nienasycony objelem wzrokiem zachmurzone niebo
choc ksiezyc od dawna byl juz obecny na niebosklonie
dostrzeglem go dopiero wowczas
gdy czerwono zlota tarcza slonca
zniknela calkowicie pod krawedzia horyzontu.
Teraz to jego srebrzyste swiatlo oswietlalo mi droge
i zarys ksztaltow znajdujacych sie przede mna.
Ruszylem dalej by dotrzec na szczyt
przed zapadnieciem calkowitych ciemnosci.
Spedzilem ta noc pod plaszczem rozgwiezdzonego nieba
owiniety cieplym kocykiem
wypilem zimnego browarka i zasnelem.

autor

panhenson

Dodano: 2007-10-23 22:12:33
Ten wiersz przeczytano 826 razy
Oddanych głosów: 3
Rodzaj Bez rymów Klimat Obojętny Tematyka Przyroda
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (1)

vena :) vena :)

piękne widoki, pejzaże i ciekawe zakończenie :) tylko
kilka błędów sie wkradło

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »