Wykład...
Niemi świadkowie każdego zdarzenia, miłości, gwałtu i wybawienia. Patrzą wciąż na nas i są bezsilni, pomóc nie mogą, a pewnie powinni...
Jedna aula,
mnóstwo okien,
setki krzeseł,
osób, zdarzeń.
Miliony myśli,
najróżniejszych barw;
kocha czy nie?
co ja dziś zjem?
Nuda... Nuda?
Widzę twarze, oczy, usta
a one mnie nie.
Mała mucha wleciała przez szparkę w
drzwiach,
nie zważając na nic usiadła nieruchomo
i zasnęła snem spokojnym.
Patrzą na nas żarówki i lampy,
mikrofon i wiatrak, ciekawe co o nas
sądzą?
Jesteśmy dla nich jednymi z wielu,
ktoś kto przychodzi i odchodzi,
zostawiając swój zapach.
A przecież mamy dusze, serca...
Jednak w tej chwili, jesteśmy masą,
a ona zawsze jest rozmazana.
Jest jeszcze ktoś,
zatopiony jakby w innym wymiarze,
na zielonym tle jednej ze ścian.
Pisze na tablicy jakieś słowa,
mucha ich nie rozumie,
wiatrak i mikrofon też.
A my patrzymy na powstające wyrazy
i szukamy w nich czegoś,
co pomoże nam zrozumieć
kim jesteśmy i do czego dążymy...
Wiersz jest jak studnia, w której odbija się dusza człowieka...
Komentarze (1)
Rozumiem ekscytację związaną ze studiami, lecz kolego
pisarzu - skąd pomysł tworzenia wiersza tak banalnego?
Poezja powinna mimo wszystko opierać się na pewnym
dopracowaniu, a nie tylko wyrzuceniu emocji.