Wykopaliska
Kiedy byłem dzieckiem
lubiłem poszukiwać śladów wojny.
Wiedziałem wzdłuż której drogi
szedł atak na Sopot.
Niestety
obyło tu się bez większej bitwy,
ale i tak
wykopałem parę urwanych guzików,
jakieś łuski po nabojach
i dwie, czy trzy monety.
Nie miałem takiego szczęścia,
jak kolega, który trafił na bagnet ze
swastyką
i minę przeciwpiechotną...
Panie świeć nad jego duszą!
Komentarze (12)
Historia pewnie prawdziwa...
Ja, jako dzieciak, na Półwyspie Helskim znalazłem
lepsze, hm, artefakty, powiedzmy. Ale długo się nimi
nie nacieszyłem... Ludowe Wojsko Polskie odstawiło
mnie do rodziców :)...
Pozdrawiam raz jeszcze.
No to tym co te mine zakopali cos sie jednak w koncu
udalo...i pogratulowac producentowi militarnego
produktu dzialajacego dlugo dlugo po uplywie
gwarancji.
Tragikomiczna puenta - irracjonalnie o szczęściu...
Niestety pamiętam te czasy, gdy ludzie ginęli
znajdując granaty czy inne militaria. Lepiej więc nie
kopać, tam gdzie nie ma potrzeby. Pozdrawiam życząc
zdrowia :)
To dobrze, że nie bawiłeś się w rozbrajanie
niewypałów.
nie wiem czy to prawdziwa historia ale nie jest mi do
śmiechu
Ale spuentowałeś, a szczęście i nieszczęście bywa, że
chodzą parami. Pozdrawiam
Widzisz szczęściarzu, jego niema a ty sobie zajadasz
cukierki ze słoninką.
Głos mój i szacun jest twój.
Dobrze, że nie miałeś tyle szczęścia co on, bo kto by
teraz pisał nam takie świetne wiersze...?
Pozdrawiam Michałku :)
musiał mieć niezłą minę!
Różne mogą być te wykopaliska. Oby jak najmniej tych
min :(
Różne ludzie mają rozrywki* :(