Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Wystawa, będzie zabawa!

Dla wszystkich tutaj obecnych i nie, pamiętajcie to wy jesteście wielcy! Dziadku w moim sercu żyć będziesz zawsze!


Jak jest wystawa,
to musi być wrzawa.
Powiem to raz,
zabawa na pełny gaz!

Hejka tu Paulina! Teraz moja kolej na relacje, więc proszę o owacje. Należą się, bo to ja dotarłam do komputera w naszym tymczasowym biurze w Madrycie. Ale do rzeczy! Właśnie tutaj odbywa się światowa wystawa sztuki niekonwencjonalnej, gdzie generał Jusdeski kazał całej naszej ekipie przypilnować całego zdarzenia w celu zapobiegnięcia różnym nieprzewidzianym incydentom i pojawieniu się innego robactwa, wiadomo o czym mowa.
Całe wydarzenie przebiegało spokojnie, eksponowano przeróżne rzeźby i obrazy wykonane nadzwyczajnymi elementami. Najbardziej podobała mi się reprodukcja Mony Lisy wykonana z kapsli po piwie, tylko wielkość była już przewyższająca pojazdy Sarevoka. Było to dosyć pokaźnych rozmiarów. Naprawdę mi się podobało, ale gdy usłyszałam cenę to już przestało mi się podobać.
I tak już dochodziła północ, kiedy zapowiadający koniec wystawy powalił pocisk oddany w niego od tyłu. Kiedy pojawił się dym, który po minucie opadł, szef dojrzał czapeczki z czułkami w tłumie i wtedy pokręcił głową i mruknął:
- Czy ci faceci nie wiedzą kiedy przestać? Znowu "La Cucaracha" oddział czarnego karaczana.
Wiedziałam, że Tomek obmyśla już plan dezintegracji robactwa z całego budynku, a trzeba przyznać że ta aula była spora, kolorowa i ładna, szkoda byłoby coś takiego wysadzać, ale jak trzeba to trzeba i kropka.
Magda stanęła obok Wiktorii, a ona obok Oktawii przy której stała Asia z Jagodą wszystkie były w pozycjach bojowych z różną bronią od łuku, katany, pistolety beretty, karabinku szturmowego po magnum'y. Szef Tomek Sarevok był uzbrojony po zęby, a nie widać tego było, że ma przy sobie katanę, która nosiła imię Calibro, długi łuk ukryty na plecach pod luźnym płaszczem z lnu w kolorze wojskowym, a obok niego na plecach spoczywał AK-47, do tego miał ukrytą pistolet Berettę w bucie lewym, a prawym miał nóż wojskowy z otwieraczem z drugiej strony. Normalnie strach się bać.
Ja też miałam katanę, Tomek mnie podszkolił w walce, dzięki szefie. - Więc kiedy zaczęli się głośno śmiać w robaczy sposób, wielki przywódcza gangu zapuścił piosenkę z telefonu pt. "La cucaracha". I wszystko było jasne. Nastąpiła totalna panika, padło kilka strzałów, kilka osób zostało powalonych.
Podszedł do mnie szybko i cicho jak jaguar sam szef Tomek Saevok, wyszeptał mi plan na ucho, który był jak zwykle szalony, ale genialny.
Miałam skupić uwagę terrorystów na siebie i grać na czas jak długo się da, tak ab szef dotarł po drabinkach pożarowych na górą i zaczął strzelać z łuku do każdego zbója, nie chciał użyć karabinu bo ma za duży rozrzut i mógłby niechcący trafić jakiegoś cywila.
Wyszłam na środek auli i wykrzyczałam: - Te Karaczan – zwróciłam się bezpośrednio do przywódcy gangu z hardą twarzą. - Tak ty co masz czółki jak spleśniały ser co wpadły do wrzącego oleju i o zapachu skarpetek niepranych przez rok. - To go ruszyło.
Zwrócił całą swoją uwagę na mnie i rzekł z udawaną urazą.
- A kim ty jesteś, że do króla gangów masz czelność się odzywać ty nędzna... - tutaj padły niezbyt miłe słowa, nie będę wam ich powtarzać.
- Nie wiesz, kim jestem? Twoją ostatnią zgubą. I co mówiłeś, że jesteś królem czego, ba nie zrozumiałam, śmietnika tak? - zaśmiałam się wrednie. - To pewnie twoje królestwo jest na wysypisku, mam dla ciebie złe wieści, uciekaj szybko bo za minutę mają je wysadzić.
W tym momencie dwóch bandziorów podeszło do mnie z wyciągniętymi pistoletami i powiedziało: - Zabić ją o czarny karaczanie?
Zanim zdążył odpowiedzieć grad strzał wyleciał z loży na górze i oddział zaczął padać jak muchy po kolei. Wszyscy za wyjątkiem tych dwóch przy mnie, kochany szef, zostawił mi zabawę w rzeźnika, chacha...
Nie trwało to dłużej niż sekundę gdy płynnym ruchem zdjęłam katanę i wykonałam ogrów pozbawiając ich kilku palców, a na koniec krzyknęłam z radością:
- Jagoda, pora na Twój znak firmowy!
Jagoda zamieniła się w swoją zwierzęcą postać i z tłumu wyskoczyła dzielna jaguarzyca Łapa odgryzając klejnoty rodowe, każdemu przytomnemu zbójowi. Niestety, Czarny karaczan skorzystał z zamieszania i się ulotnił ze strzałą w tyłku, jak zwykle.
Pod koniec gdy policja i straż pożarna wyprowadziły wszystkich zostało zająć się jeszcze zastrzelonym konferansjerem na początku przy którym teraz klęczał Tomek Sarewok i sprawdzał mu puls. Po chwili zaczął robić masaż serca i kilka wdechów reanimacyjnych. Następnie przytrzymał miejsce gdzie został postrzelony, wydłubał pocisk i powtórzył sztuczne oddychanie.
Konferansjer zaczął kaszleć i nagle usiadł, w dalszej kolejności uścisnął dłoń Sarevokowi i razem podeszli do mnie i do pozostałych dziewczyn.
Szefie to było niezłe, uratowałeś mu życie – rzekł Andrzej kierowca naszego jeepa i pilot śmigłowca jednocześnie.
- To nie było takie groźne, kula ominęła najważniejsze narządy, no i gitara! - powiedział szef ze śmiechem.
Potem gdy już wszystko zostało posprzątane odbył się wielki bankiet na cześć oddziału Sarewoka, gdzie Wiktoria tańczyła z generałem Jusdeskim, to była zabawa.
Nagle świat się zmienił i byłem u dziadka, który opowiadał swój słynny dowcip o koniu i diable, była to rocznica ślubu od dziadków. Obok mnie wujek Stefan kiwnął głową i podał mi notes.
- Wiesz co robić, oboje wiemy co się stało przed chwilą – Tequila zamerdała ogonem wtórując mu podwójnym szczeknięciem.
Wujek uśmiechnął się szerzej: - Wiesz co nie pisz w notesie, w drugim pokoju jest komputer, zmykaj stąd i idź pisz. Zaraz cię sprawdzę przygodowy chłopcze...


Do następnej przygody, hej!


TOMEK, MAGDA, ASIA, WIKTORIA, OKTAWIA, JAGODA, PAULINA i ANDRZEJ spółka s.o.s.

POZDRAWIAMY

Jeszcze raz dziękuję za wszystko i pamiętajcie, że moc wyobraźni to prawdziwy dar, wystarczy jej zaufać, a pozbędziesz się wszelkich mar!

Nigdy nie rezygnuj z marzeń,
bo to że coś nie dzieję się teraz,
wcale nie oznacza, że nie nastąpi nigdy!

TOMEK

Dziękuję za wszystko, za każdy głosik uwagę i dobrą radę. Dziękuję, że jesteście!

autor

sarevok

Dodano: 2021-08-04 16:54:49
Ten wiersz przeczytano 1817 razy
Oddanych głosów: 21
Rodzaj Nieregularny Klimat Rozmarzony Tematyka Przygoda
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (21)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Jak zawsze, z największą przyjemnością.

Pozdrowienia serdeczne dla Ekipy :-)

wolnyduch wolnyduch

Działo się na tej wystawie,
a Mony Lisy z kapsli po piwie trudno mi sobie
wyobrazić, jak widać Autor ma ją większą, dzięki
której opisuje niezwykłe przygody, również z Jagodą
zamienioną w Łapę, która odgryza męskie klejnoty.
Masz rację Tomku z marzeń nie należy rezygnować, a jak
ktoś lubi pisać i ma tak bujną wyobraźnię, to też ją
powinien wykorzystywać.
Pozdrawiam i życzę dobrego wieczoru.

zyka zyka

To święta prawda " nigdy nie rezygnować z marzeń.

@Najka@ @Najka@

Jak zwykle się dzieje u ciebie w wierszu...a
jaguarzyca Łapa jest super...pozdrawiam z uśmiechem.

anna anna

Jak zwykle z uśmiechem.
Podziwiam Twoje niekończące się pomysły!

waldi1 waldi1

świetnie i pozdrawiam serdecznie ...

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »