Wyznanie
Stoję samotnie w oknie. Wiatr targa nagimi
gałęziami pomarszczonych w korze drzew.
Drobne krople zmrożonego deszczu,
nie-deszczu stukają o szyby…
Brunatno-szare, brzuchate niebo dotyka
niemalże ziemi. Przesuwa się. Zawadza
swoimi podartymi strzępami o smukłe kominy
opuszczonych, dalekich fabryk, nad którymi
tańczą radośnie ognie świętego Elma.
Powiedz mi, proszę. Powiedz… Dlaczego wciąż
milczysz? Dlaczego? Spójrz, jak migoczą
gwiazdy, choć przed chwilą było przecież
tyle słonych, kryształowych łez. Jak drgają
i lgną do samych siebie. Jak płoną w
lodowatej pustce wszechświata.
Spójrz! Spójrz mi prosto w oczy. Co
widzisz? W twoich widzę jeziora,
zielonkawo-błękitne otchłanie. Pocałuj, tak
po prostu, jak tylko może całować samotna
kobieta samotnego mężczyznę. Całuj i nie
odrywaj zmyślnych, wilgotnych ust. Zatopmy
się w nocy aż po jej kres. Aż po majaczący
na horyzoncie świt, po którym płyną dwa
ptaki opierzone krajobrazem melancholii.
Całuj i mów tkliwym, łkającym szeptem.
Proszę, mów… Zaciskam mocno palące powieki…
Otwieram je. I, co widzę? Znowu noc. Nic.
Przecież, dopiero co trzymałem ciebie
drżącą w ramionach. Lecz, co widzę?
Nostalgię nagich drzew spowitą srebrnym
księżycowym blaskiem. Nie ma ciebie. Poza
tobą jedynie wiatr. Gwiazdozbiór Oriona,
Plejad…. Wielki Wóz… I ciche obszary ciszy
nagle zbudzonej. Poza tobą nic… Powiedz mi.
Proszę… Mów. Dlaczego wciąż milczysz?
Nasłuchuję, lecz słyszę jedynie nieustanny,
piskliwy szum buzującej w uszach krwi.
Błądzę daremnie po tej krainie mroku i
zapomnienia. Bo tak jest. Wiesz o tym
dobrze jak ja. Wiesz, prawda? Drzewa
chwieją się w porywach zimnego wiatru,
który zwiastuje zmianę pogody. Nieustanny
sztorm dopełniający nam życie. Kiedyś w nim
zatonę. Zatoniemy. Weź mnie za rękę i bądź.
Bądź, tak po prostu. Blisko. Najbliżej…
Bądź… Będziesz? Pojedziemy. Popłyniemy,
dokądkolwiek chcesz… Tylko bądź. Nakrzycz
na mnie. Spoliczkuj… I ― pocałuj… Pocałuj
gorąco, namiętnie i upojnie… Pocałuj tak… ―
zresztą wiesz…
Jesteśmy teraz w tej dolinie słońca i
trawy, w której czają się szczegóły z boku,
z tyłu… Nieoczekiwanie… Jesteśmy tutaj. O,
tak, tutaj! I zapytam się ciebie
niecierpliwie i bezczelnie! Wybacz, jeśli
właśnie tak… Zapytam wprost, patrząc ci
prosto w oczy i gładząc rozedrganą dłonią
policzki, usta, twarz. Sploty twoich
kruczoczarnych włosów… Kochasz mnie? Ja
ciebie kocham, mimo że potykam się o
szczeliny przerażenia, niepewności i
mroku…
Kocham…
Jeszcze jeden kielich wznoszę do ust… Czuję
w skroniach puls i krew… Nie wiem, co
narobiłem, ale wyznałem, co tylko można
wyznać. Przepraszam, jeśli właśnie tak…
Kiedy poruszam ręką, słyszę chrzęst pustych
butelek po alkoholu, które są wszędzie.
Wyrastają niczym bezkresny las kominów
opuszczonych fabryk…
Próbuję wstać. Jednak upadam twardo na
kolana… Na wznak… Słyszę śmiech i gwar w
brzęku szkła i srebra. Słyszę szuranie
krzeseł. Pierzchanie kroków. Walają się
wokół mnie stosy czasopism, książek,
zapisanych niedokończonym wierszem kartek…
Szukam. Szperam… Próbuję znaleźć cokolwiek,
co przykułoby twoją uwagę… Próbuję to jakoś
ubrać w słowa.. Niestety, nie jestem
Albertem Camusem, czy Fiodorem
Dostojewskim, ale wiem jedno ― kocham cię.
Nakrzycz na mnie. Spoliczkuj… ― Pocałuj…
Wybacz nieskładne słowa, ale nie potrafię
inaczej…
Wybaczysz?
(Włodzimierz Zasytawniak, 2023-01-01)
https://www.youtube.com/watch?v=MY0_qL7G8s8
Komentarze (4)
Zauroczyło mnie wyznanie miłości w tak niezwykłej
formie. Ja bym wybaczyła, ale nie chciałabym być z
kimś ukochanym w otoczeniu butelek po alkoholu. Ale
pewnie gdyby to Ona wybaczyła i znalazła się obok,
butelki by zniknęły.
Pozdrawiam ciepło i życzę miłości oraz nieustającej
weny.
Bardzo lubię Twoje pisanie, Arsisie.
Wyjątkowe wyznanie i tęsknota za miłością.
Wszystkiego dobrego życzę w Nowym Roku, ze
spełnieniami w miłości także.
Pozdrawiam
Nikt nie pisze tak pięknie jak Ty Włodku...
...szeptem
przeogromna tęsknota za miłością, za bliskością.
To pragnienie jest prawie namacalne w Twoich słowach.