(...)z krwi i kości
Pełznie niezdarnie po nieba sklepieniu
Sepleniąc wiatrem czeszącym drzewa
Złośliwym tupotem gniecie parapet
Udając rozjuszonego zwierza
Rozdziera ciszę ulicznym gwarem
I gładzi szybę szyderczo
Czaruje wzrokiem niewinnym
Uwodzi patrząc morderczo
Nie zdążę drgnąć on we mnie wyryty
Zabiera oddech oddechem przykryty
I dyszy i sapie drwiącym posmakiem
...Gorzkiej samotności
Dziś nakrył nas świt
...nieunikniony
Stawiony z krwi i kości.
Świt świtowi jest nierówny - każdy świt jest przecież różny;) Ps.bohaterem wiersza nie jest samotność.
Komentarze (1)
Nie samotność, to może ktoś kto jest samotny:)