Za miłość zawsze pierwszą
Ile jeszcze nas miłości
zawsze pierwszych w życiu czeka -
bez kozery - tych jedynych
spadających na człowieka
niespodzianie, jak grom z nieba?
Czy za karę, czy dla hecy?
Ile jeszcze westchnień nagłych,
olśnień, spełnień, naj... na świecie?
Co tu gadać! Po co pytać?
Bierz od życia ten paradoks,
w którym trzeźwy ten, kto pije, wznosząc
toast: - Damy radę!
Za tę pierwszą, za jedyną!
Zanim tłumnie nas ominą!
Komentarze (7)
Dobre podejście!
Pozdrawiam Eluś :)
Toast jak się patrzy :)
Nie wiem, ile jeszcze Ciebie czeka miłości. Mnie już
chyba żadna. Jak znam siebie zakochuję się nie
częściej, niż raz na 20 lat. Za 20 lat, to już będę z
niecierpliwością czekał na odpoczynek po ziemskiej
wędrówce (a może już odpoczywał?...)
Ładnie,pozdrawiam :)
Ładnie powiedziane
Pozdrawiam serdecznie :)
Ależ pozytywnie :) Jestem z tych, co twierdzą, ze
każda miłość jest pierwsza, a z wiekiem zmienia swoje
oblicze.
Tylko "wznosząc toast" przesunęłabym do następnego
wersu.
Pozdrawiam z podobaniem :)
Są dwie szkoły. Z jednej strony każda miłość jest
pierwsza, z drugiej, jest tylko jedna albo żadna.
Pozdrawiam.