Za ścianą ognia
Patrzą na mnie z dołu
modląc się.
Patrzą na mnie z góry
szydząc ze mnie.
Patrzą na mnie z boku
porównując.
Patrzą też od tyłu
dogananiając.
Ci co przegonili mnie
odwracają się
chcą mówić "nie mówiłem?"
ja tego nie chcę słyszeć.
Walę na nich hejta
ścianą ognia.
Ale tych popiołów
nie chcę spotkać.
A tu przy mnie blisko
na odległość rąk
nie ma znów nikogo
i czekam wciąż
na księżniczkę
byle ciepłej krwi
co podzieli ze mną
swoje dni.
Nocą da mi ogień
blask jej oddam
zmuszę cały świat
by jej się poddał.
Ale teraz...
Przesycony
nadmiarem wizji.
Przepełniony
nadmiarem pieśni.
Nafaszerowany
zbytkiem składników do życia
muszę opowiadać sobie sam
że zdobyłem wiele
warty bram?
I odpowiadam
sobie sam
czy nie przesadzam.
Czasem nocą
słyszę własny wrzask.
Czasem w dzień
też wymsknie mi się łza.
Od nadmiaru splotów
moich myśli
czasem znów przygoda
mi się przyśni.
Moi przyjaciele
ciągle biegną
nie mam ich już wiele
bo oni w sedno
a ja wokół życia
śliskim krokiem
chciałbym każdy ból
obejść bokiem.
Me potoki słów
już każdy zna.
Wie już kiedy
żart, a kiedy gra
o najlepsze miejsca
i siedzenia.
Chyba się zabiję
od niechcenia ;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.