zabrałeś mnie.
nawet trudno dobrać słowa.
trudno cokolwiek zrozumieć.
i tak trudno się uśmiechnąć.
dni lecą do przodu nieubłaganie..
źle? dobrze?
wiem tylko tyle, że siedząć tutaj, kiedy za
oknem tak ciemno, kiedy tak pusto..
jestem samotna. czuję to w każdej cząstce
mojego ciała i umysłu.
ile trzeba mieć siły, by przetrwać?
cisza
brak odpowiedzi
łza
stoję po środku mego życia,
przede mną dorosły świat,
świat pełen zła i bólu.
kiedy postanowiłeś umrzeć myślałeś o moim
sercu, które mi zabrałeś na zawsze?
i o sile, wiarze, nadzieji, odwadze, o
sensie?
spotkamy się.
może nawet szybciej niż sądzę.
jedno wielkie nic. wiem. ale to koi ból. pomóż mi przetrwać ten czas. proszę.
Komentarze (1)
Skoro sam postanowił umrzeć to żyje (chyba, że był
samobójcą) nie ma go tylko (chwilowo?) dla ciebie. Tak
pomyślałem do czasu dwóch końcowych wersów. Podążenie
za nim jest słodkie, jednak z pewnością nie chciałby
tego. Sytuację ratuje druga linijka dopisku. A cały
wiersz to jedna wielka łza.