Zagubiona...
Kiedyś przyjdzie na mnie czas
Biała tarcza oświetla nieśmiało moje
oczy
Odbijają, łamią się kolory w tęczowych
blaskach
Klejące nici snu wiążą dusze
W jedwabne kokony samotności
Jedna połówka księżycowej rozkoszy.
Zawieszane między planetami
Huśtawki osobowości
W otchłaniach snu kołyszę się sama...
Gonią mnie czarności zegary za dnia
Zataczają koła błędnych wyborów
Chwile niebieskości przygniecione
wskazówkami.
Przekraczając ciemne wrota promieni
Zostawiam za ścianą całą szarość
Powietrze głuche i czyste
Orzeźwia rzeki marzeń
Nowe prądy wspaniałości
Woń białości krąży wokół płomiennych
serc
Księżycowe troski skalane bezwonnością
I Twoje obrazy...
W jasności mauzoleum...
Ruchome postaci
Deszczowe słowa
Perłowe usta...
Moc zaklęta w głazach
Zapach ciał maluje bezwiedne dzieła...
Pył gwiazd, kurz ogarnia noc...
Gdy nadejdzie nów...
Da upust pragnieniom mroku...
Dla .....

Aranel

Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.