Zakazany owoc...
wzioleś sobie to czego nie pozwolilam ci wziasc...
Byla noc glucha ciemna zimna noc... szlam
przez park ciemny park gdy ktos stanol na
mojej drodze...To byłeś ty pamietam ten
wzrok...
pierw zapytales czy mam zegarek i czy moge
ci powiedziec ktora jest
godzina...odpowiedzialam ci zatrzymujac sie
obok....
zapytales czy nie wiem jak trafic na pewna
ulice... akurat szlam w tamta strone... a
nawet ulice dalej.... wiec powiedzialam ze
ide w tamta strone... poszles zemna... gdy
doszlismy na miejsce... i ja powiedzialalm
to tutaj... ty zlapales mnie za reke i
pocalowales...
puzniej uderzylam cie w policzek...
odwrocilam sie i poszlam....
ty... pobiegles zamna balam sie tak ze
nawet nie mialam sily krzyczec chociaz
robilam to ile sil mialam...
zaprowadziles mnie w jakies miejsce nie
wiem gdzie... nikt mi po drodze nie pomugl
mimo ze krzyczalam nikt nie wyjrzal nie
zainteresowal sie...
w tedy zrobiles to.... wzioles sobie bez
pozwolenia owoc ktory byl zakazany...
wzioles mnie bez zgody i wykorzystales...
po tym co zrobiles zostawiles minie tam a
ja nie mialam sily zeby nawet podniesc
reki... gdy wyszles umarlam od ran ktore mi
zadales... i nadal pamietam twoj wzrok....
i zakazany owoc ktory sobie wzioles...i w
ciaz pamietam ten bol ktory mi zadales...
mimo ze jestem
aniolem...
moje cialo....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.