ZAKOCHANIE
Oczy były nieskończonością
czystą energią
pławiącego mnie spokoju
I gdy tak trwaliśmy
niczym drzewa wczesną jesienią
otulone czasem
Jego uśmiech
ranił boleśnie
cudnie ołowiane nogi
Serce niby wołu
szamotało się
w przyciasnej piersi
Nasiona mniszka
płynęły po ścianach żołądka
A wszystko to trwało niespełna
kroplę deszczu...
autor
szmuza
Dodano: 2007-07-05 10:02:30
Ten wiersz przeczytano 477 razy
Oddanych głosów: 1
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
Bardzo metaforycznie i ciekawie napisany wiersz:)
spodobała mi się jego treść ukryta w metaforze. Wiersz
bardzo ładny. Pozdrawiam