Zamiast ja...
Dziś słońce weszło znienacka
Dzień się tlił w zanadrzu
Pyłki chmur
Delikatnie muskały niebo
Wiatr piał
Niczym kogut
Wieszcząc nowy dzień
Kilka krzykaczy
Przeleciało jak z procy
Wody smak czuło się w ustach
Niczym odprysk tafli fali
Gdzieś za dniem może nocą
Gdzieś daleko a tak blisko
Nie wstało
Nie wzeszło
Nie obudziło się już rano
Nie chciało piać z zachwytu istnienia
Gdzieś zniknęła kartka z kalendarza
A wszyscy jej szukali
Dziś nie dla wszystkich
Smutek i żal
Dlaczego idę
Dlaczego się nie potykam
To nie ja dziś u bram
Władza to nie studnia życzeń
Jak samotny lot w bezkresie otchłani
To co ja sam nie sam
28082013
nie taka kolejność umierania powinna być, by starsi chowali młodszych...
Komentarze (2)
efekt zamierzony...tutaj wejście ma znaczenie
dwuznaczne-wzejście i wejście w sensie wejścia oknami
do środka ;) brawo za czujność i pozdrawiam...cieszę
się że ktoś czyta ;)
Slonce chyba wzeszlo? (Pierwszy wers)Literowka? A co
do tej kolejnosci to sie calkowicie zgadzam...