Zamurowany Etos
Na łące codzienności rozpaliłem
ognisko i dławię się światłem.
Nie mogę znieść gryzącego dymu
absurdu i niezwykłości. Idę do domu.
Kładę się spać, aby śnić.
Idą ludzie szarzy albo czerwoni.
On i Jego obrzydliwie kolorowa nić.
Zszywa mnie ze mną. Uciekam. Dogoni?
I z nim biegną szarzy po czerwonych.
Płaczą, krzyczą, wyzywają, razem.
Ja z nimi, oni beze mnie i wdzięcznych.
Dla razem, się tylko rozerwałem.
Bo błaznów od śmiesznych,
Bo siebie od poetów wyzwałem.
Komentarze (1)
Mocny wiersz ...