Zawieszony
popr.
zimne światło
puls w tranzystorach
nad głową twarze
zamaskowani oprawcy
strzygi po lewej ramię dorwały
dziobią niezdarnie
za twarda sztuka
głos w jupiterach
wyżej otwarta droga
trafiony
napięcie opadło
spłynęło kitlami
spokojne oczy w błyskach zamazane
słowa - płyciusieńkie
trzy głębokie wydechy
odpływam
tam gdzie tęcza warkocz barwny zamoczyła
żaden długi tunel
ogród z pięknych bajek
deszcz złotych motyli
plądrujących kwiaty
jabłonie i grusze odświętnie przybrane
śpiew ptaków, dmuchawce
owoce na drzewach
skóra dotąd biała rumieńców nabiera
palce lgną do piękna
pachnącego raju ...
szczypie coś policzki
trzask-prask
umykają
baśnie
w popłochu
przed światem
teraz zamiast złotej kaczka plastikowa
niby wszystko dobrze - tak mówią lekarze
ale czemu? - nie wiem.
mój optymizm opadł
Komentarze (4)
Jedni mają czas "pozastanawiać się "nad tym kiedy nas
dopadnie to najgorsze a inni nawet tego nie mają(
często myślę, że inni maja gorzej i jest mi lżej) a to
tylko chwilowy niedobór optymizmu. Wyjdziesz na
słoneczko i znowu go przywieje wraz z pierwszymi
promieniami i tego życzę z całego serca.
coś ostatnio u ciebie smutno i trochę" szpitalnie" mam
nadzieję, że powrócą dawne, pełne romantyzmu wiersze
Cieszę się że cię " odwiesili".Na mój gust ciut za
długaśny ten wiersz, " oskubałabym " go :)
kiedyś ja tak miałam -będzie dobrze zdrówka życzę:)