zbłądzenie
zamknięte okna
zatrzaśnięte drzwi
nie ufasz mi
nie wierzysz mi
i myślisz że Bóg jest jak sen
wyśniony przez wyobraźnię
nie starcza bunt
rdzawy ton słów
i krok zrobiony w nicości
jeszcze jest powrót
do tego kto umarł
dla ciebie z miłości
bolą znów słowa
i krzyczy mrok
on chce cię porwać i zabić
a ty jak dziecko
idziesz krok w krok
przysznurowany do zdrady
nie czujesz więzów
na rękach ran
które noc wyrzeźbiła
kwitną za dnia
prawdą bez dna
godziną co już wybiła
ktoś trzyma myśli
wypala łzy
i topi w piasku pustyni
coś nie pozwala
byś rodził się ten sam
ale zupełnie inny
wciąż jeszcze możesz
powiedzieć nie
albo wykrzyczeć tak możesz
podnieść się z kolan
ból zostawić mnie
westchnieniem mój Boże
Komentarze (5)
Piękny refleksyjny wiersz.
Serdecznie pozdrawiam :)
zawsze jest czas na powrót, póki żyjemy. Dobra
refleksja.
Wykrzyczeć swój ból przed Bogiem. Można. Czasem
trzeba. Chociaż On bardziej słucha szeptów...
Piękny wiersz. :)
Wciąż jeszcze, ale zegar tyka :)
Pozdrawiam z podobaniem :)
Dobry wiersz, msz, w moim odczuciu na powrót do Niego
zawsze jest pora, ale to zależy od nas samych czy
jesteśmy na to gotowi.
Pozdrawiam świątecznie :)