Zdrada.
Mówiące dłonie strumieniem nadchodzą
w obliczu rozdanych intymnie uśmiechów
kojące spojrzenia nieśmiało się rodzą
zrzucając niewinność w zachłannym
pośpiechu
I tylko księżyc świadkiem rozkoszy
z ukrycia czułym otulał wzrokiem
gdy on namiętnie wśród jej warkoczy
topił gorące silne dłonie
Oddechy jak nuty w bliskości złączone
badały każdy fragment oddania
i nawet szkło było spocone
od cielesnego przedawkowania
A potem wyszła mówiąc dziękuję
księżyc wstydliwie odchodził w dal
to była zdrada lecz nie żałuję
jedynie męża i żony żal...
OCEAN@interia.eu
Komentarze (5)
pierwszy wers mi się nie podoba i rym nadchodzą-rodzą
pospolitością trąci, ale olać jeden marny rym przy
takiej treści ! ;)
Smutny, życiowy i jakże prawdziwy.
Mimo nieregularności - fajny wiersz..dobrze się
czyta..Ma swój klimat..Zrezygnuj w końcu z kropek w
tytule..niczemu nie służą.. M.
Dawno do Ciebie nie zaglądałam, a jak już zajrzałam to
trafiłam na dobrze napisany. Pozdrawiam!
oj żal, ale wiersz napisany przepięknie :-)