Żebrak
Brudny, zmęczony, w podartym ubiorze,
nie raz żebrał prosząc o kawałek chleba.
Ludzie przechodzą, lecz czy ktoś pomoże?
Ktoś spyta, czy pomocy trzeba?
Gdy miał dość życia i samego siebie,
stanął nad brzegiem rozszalałej rzeki.
Pomyślał: "Skoczę - lepiej będzie w
niebie".
Nagle go dobiegł czyjś głos daleki...
"Stój! Podaj rękę... Ja Cię uratuję...
nie skacz w tej rzeki otchłań!
Ja też samotna bardzo się czuję...
Poczekaj, proszę! Zostań!
I tak zrobiła jak obiecała,
odżyła radość w sercu.
A później szczerze go pokochała -
stanęli na ślubnym kobiercu.
Z głodu w żołądku słychać burczenie,
ścierpła żebrząca ręka.
Znów przeszedł człowiek, prysło
marzenie.
Została tylko udręka...
Komentarze (3)
nie tylko żebracy mają takie marzenia; smutno,
realistycznie, poruszająco
smutna historia, wiersz na mocne tak. pozdrawiam.
Piękna i sentymentalna historyjka, ja do żebraków mam
uprzedzenie, zbyt wielu jest ich w przebraniu.