Zielona Ławka
Za Nas...
Szary mrok szorstkiej mgły unoszącej się
nad stawem skrwawionym księżyca blaskiem,
obok ławka jeszcze ciepła od uczuć na niej
rozlanych rządzą do smaku przyprawionych.
I ten cichy nocy szum melodie na
przybrzeżnej trzcinie wygrywający o
marzeniach snach pocałunkach i troskach
skrywanych przed światem złym. I melodia
serc dwóch w dal niesie chwili smak
kołysząc nietoperza skrzydłami tnąc mrok na
połowy dwie na noc i dzień. A oni nie widzą
ni chłodu, ni rosy na trawie iskrzącej
niczym diamentów pole rozsiane między
wczoraj a dziś. Im tak dobrze nie czuć
świata, im dobrze mieć siebie patrzeć
sercem w dusze widzieć błysk oczu
zamkniętych więcej im nie trzeba już nic.
Chwilą tą popłyną przez mrok, przez zaspy
dni, wschodów i poranków zielone szańce. I
bez słów testament spisali serca własnego
krwią przypieczętowali i poszli i trwają i
przetrwają….
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.