Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

zielono... (malinowo jest mi )...

powiedzmy ze proza - czyli (nareszcie) - smak (życia)


Pełen tytuł:
- Zielono mi... [(malinowo) - {nam jest}] - jak w Niedzielę




Puszczam bez końcowego szlifu, bo moze ktoś czeka. - nie twierdzę, że czeka. Ale – jezeli czeka... (czekają?) - tzn. że chce (a moze - chcą) przeczytać. - Więc – niech nie nie muszą - czekać. Zresztą – wiadomo; nie musi – ale może...( - kto wie) – więc – niech nie czeka. - Może zechce (a moze i zechcą) - i będą mogły... (- przeczytać)

(ten żart):



Stało się. - kolejny raz: zakochałem się! - uff! - trafiło na nią. Zdarza się – nawet w najporządniejsze rodzinie. - tak i zdarza się mi - i tak też - zdarzyło się tego razu.

Zresztą – we wszystkim tym – nic ona nie jest winna. - może tylko tyle, że ładna - taka ładna - jak one są wszystkie (te młode dziewczyny) no – i... - może jeszcze to... - że miala takie – może bardziej trochę i szerzej usmiechnięte oczy – przynajmniej tego dnia. - Może dlatego, że byla sobota – lub dlatego, ze miała miłą w pracy koleżankę, a może dlatego – ze Niedziela już jutro. - nie wiem.

Pominiemy w tym wszystkim, jaka jest - ona, i - prawie wszystkie - (moje) - w duszy 'ochy i achy' - bo to nie całkiem o tym... - a zwłaszcza wszystkie - moje faux pas, i wszystkie moje nadśmiałosci – możże gorsze – niż samo zakochanie (faceta 65+) (i z bardzo niską emetyturą) w niej – lat - powiedzmy – 23 – właśnie takiej młodej i ładnej jak ona - i jak ona - inteligentnej – czyli własnie takiej – w jakiej on – zwlaszcza on – zdecydowanie nie powinien się zakochiwać.
Fakt: zwykle jest takie zakochanie bez sensu, bardzo często – szkodliwe – i takie – jak to mowią – którego bardzo "nie wypada" – zwłaszcza takiemu – jak on - i w takiej - jak ona własnie.

– i fakt, żże coś w tym jest.

Pominiemy także, o czym chwilę rozmawiali – bo nie bylo w tym nic zdrożnego - i może nawet nic w tym co mówili - nic w tym wszystkim - nic (- może absolutnie nic!) nie bylo głupie. Pominiemy nawet - i to... - że ona
okazala się znacznie mądrzejsza niż on - no i... - zdecydownie za młoda... (- jak i wszystkie) - do pantofelków (a moze klapeczek), ktore – powiedziała, że jednak nie dla młodych (dziewcząt) - ani dla żadnej z nich.

- "jezeli... - to raczej - dla zdecydowanie dojrzalszej - dla znacznie dojrzalszej kobiety".

Póki co – wszysto jest na swoim miejcu: on przecież niczego nie oczekuje, nie wymaga; po prostu, jest szczęsliwy – jej młodoscią, swoim zakochaniem... - i jest mu dobrze. Nie oczekuje od niej – niczego. Tak się wydaje – ale... ( w istocie) - zakłada, ze zawsze bedzie tak dobrze jak jest, a może lepiej.
- tylko on – jesczcze o tym nie wie.

Drugiego dnia:

jest – tak jak bylo zawsze. Dzień rozpoczyna od kawy – powraca do filozofi... (– o stawaniu się świata) - i – pogłębia swoje określanie własności i rozpoznawanych przymiotow – Boga Ojca (– praprzyczyny i początku) – jak to mówi chrzescijański przekaz - i – takze po częsci – przekaz dzisiejszych już nauk.

jest wlasnie 11: 00
– i – widzi – ona – podnosi żaluzje – w pukcie, gdzie własnie rozpoczyna się dzień i sprzedaż – i spożywanie posiłków. - ("Słony Migdał" – pelen lodowych smakow - i "Kreatorzy"... (- Smaku) – gdzie można dobrze zjesć)

On chce jej tylko powiedzięć, "nie boj się! – nie lękaj!"
(nie będę Cię prześladował... - miłoscią , zakochaniem – czymkolwiek)

Idzie...

(- już wie) - że to wcale nie musi być takie proste - jak wczoraj, i jej oczy – wcale nie muszą być uśmiechnięte. - Wiadomo: (– szymborska) – nic zdarzyc się dwa razy – nie może.
- Ale – coś jednak być musi – więc – będzie... - własnie to. - Własnie - tylko to, co jest mozliwe.

Widzi ją.

(już dzieli (ją?)(- jego) tylko jezdnia - i uliczny chodnik) - i ona...) - widzi
(własnie wtedy... - niestety! (- proszę - nie!...) - wychodzi)


Prosi o gałke lodów.

(- juz wie...)
ze ona... – musiała? - po prostu wyszła do toalety. Na pewno wyszła. - I gdyby wyszła – własnie w tym celu – i własnie tam – i tylko po to i tylko dlatego – to byłoby najlepsze. - ale – on – (jeszcze?) - tego nie wie.

- odbiera lody

– i coś tam – nie musi i nie chce - ale – jednak – bełkocze o jego żadnych prawach – bo przeciez nic z jego zakochania (– żadne jego prawo ani oczekiwanie) - nic z tego zakochania nie wynika, i – co oczywiste - on nie ma żadnych oczekiwań – bo z całą pewnoscią – ona niczego nie musi. - i to jest fakt. - i o tym on wie. - I wie, ze nie ma prawa jej przesladowac – czymkolwiek - i wlasnie o tym – bełkocze.

W parku

– zjada lody – i wraca. - widzi... - ona tam jest - widzi (ją) - i dlatego... (- właśnie) usilnie nie spogląda w lewo – aby jej – nie prześladować. Jest rondo – więc samochody z prawej – więc jest o'kej!: nie wpadł pod samochód – i nie spojrzał się w lewo... ( - aby jej nie przesladować)

Menu
– 'zupa z szyjej rakowych z warzywami na kokosowym mleku' . – Cały koszt – raptem – 9 pln. - po prostu trzeba spróbować – pierwszy raz zresztą. - bo jak nie teraz - to może juz nigdy, a na pewno – nie tę.

Probuje... (- szuka...)

- szuka smaku – i wie – już wie, że zdecydowanie – nie powinien poza samą zupką – szukac jakiegokolwiek punktu zaczepienia... (w tym miesjcu – gdzie słony migdal i – kreatorzy – i - on (- w tym czasie), kiedy on ma - 66 lat) - i – chyba...

– chyba jest!
- właśnie jest to

– ten smak.

Po prostu – Coca-Cola: Przypomina sobie – swoj pierwszy raz.

Miał nadzieję – miał usilną (i gorączkową) - i nie do odparcia (– nadzieję?) - koniczne oczekiwanie – koniecznosci: że to – własnie to – będzie tym razem - bo nareszcie być musi i może (– bo przecież to musi być z nią) - i że wlasnie - (on - i ona) bo łączy ich - wszystko - i chwila - ta jedyna chwila (- i zawsze) - i wieczność - i wlaśnie teraz - i tu: z nią – bo być inaczej nie może - wiec to nareszcie być musi - musi być! (- bo) - jak nie ona i on - to koniec - wiec to musi - to musi nastapić – dla niego i – takze dla niej – (i z nim.) - ten ich - tej jego (i z nią) - ten - niesamowity - koniec swiata.

Dzieje się:

i właśnie się staje... (- leśne wzgórze – (gdzie Przekop) – i rośliny zielne - leśne i pozaleśne) – i sami są jedynie – i musi - musi nareszcie - to być! - w tym raju - i zupełnie - ze wszstkimi końcami śiwiata - bo taki jest raj – i on – na pewno on – pełen dla niej (i od niej) - wszystkiego, co najgorętsze - i poczucia koniecznosci (że ona - a na pewno i on) (- bo jeden ich kłębek) - zaplątanego pożądania i konieczności – bo jak nie teraz – i nie z nią – to z kim? (- i kiedy - i gdzie) – bo pełni są pokuszenia – i on - pełen
(napięcia) - seksualnego (– i w napięciu) i w seksualnej wzajemnosci – od dawna - i od lat i nie po raz piewrszy. – ale (– po raz pierwszy) – wrescie
– bedzie w tym raju i w niej - i z nią! – i nareszcie – w jego zdecydowaniu... - ona jest (i to jest prawda) - i - ona - realnie juz jest - dla niego, ze własnie... - że tu i że teraz (- nareszcie) – i znią ( mimo wszystkich okoloicznosci w ktorych... - nie powinien – i ona niepowinna)
– i są – we wzajemnosci
– ale – jak się wydaje (- chyba w jedynie jego oczekiwaniu... - na wszystko) – na wszystko, czego on niewie – i co chyba jest - w jego tylko oczekiwaniach – ale na co?
- on myśli – i jednak nie wie...

(- na koniec swiata?) - i jaki?

Stało się.

: - jest wlasnie pięc minut – "po"

mówi (- ona mówi)

– i tak to wlasnie wiktorku wygląda. - tak to jest. - wiem ze oczekiwałes ode mnie... - czegoś ogromnie więcej, ale – jak widzisz – nie wstapiliśmy do nieba – nie dostąpiłeś raju - i nie bylo 'trzesienia ziem'.

fakt...

(- czuję się rozczarowany.) - Wedlug mnie
– miało być zupelnie inaczej
.
- palimy.

Palimy papierosy, może pijemy kompot – może coca-colę.
Idziemy dalej (– kontiń-jua...) (- ciągle jest...)

- leśny spacer.

Chcemy?

- chcemy powtórzyć?.. (ona – czy ja? - i czy koniecznie ktoś chce?) - chyba tak. - ale... - w każdym miejscu – przecież to las – środek lasu – za każdym razem i w każdym miejscu – pojawia się starszy pan – znajomy – grzybiarz zresztą... - a mi znany od dziecka. - pojawia się – wyrastając jakby – spokojnie – w grzybobraniu – spod ziemi.

Grzybow zreszta nie było – tak wiec – i my – wracamy – z pustym koszykiem.

Jesteśmy w domu; ewa – w cudownie krotkiej sukience. - Jak i przedtem. - Jemy obiad. - Widzę: ojciec jest wsciekly – i nie chce wybuchnąć agresją. - Ewa? - kokietuje (– nie tylko mnie...) - ale - takze (– z koniecznosci?) - mojego ojca.



Dzisiaj (- od dawna juz zresztą) – to wiem; to było jednie... - rozpasanie? - wzajemne – odczuwane – silnie odczuwane, ale nieuswadomione – cholernie silne – i nie ogarniane przez nas - pożądanie.

I – przyznaję – chcialłbym wreszcie – aby wydarzył mi się – jakiś sensowny koniec świata - jakikolwiek koniec świata, ktory bylby jednoczesnie – czegokolwiek początkiem. - początkiem czegokolwiek, co móglbym - a nie musiał - w jakiś konieczny sposób - niezniewalający i niezniewalająco... - zauważyć. - taki początek... - Czegokolwiek – najlepiej z jakąś (- z jakąkolwiek) z jakąs fajną - Ewą. - Może być – ach (- gdyby) – gdyby to mogło być...

(- np. z Alą.)

- A że czas mi - (więc i "jej") (jakiejś) bardziej na doglądanie wnuków – niż na "płodzenie"... (opiekę i wychowanie dzieci) - i że nie stac mnie (– na utrzymanie.) - opiekę, wychowanie - etc. – niechby to była - "przyjaciółka" – niekoniecznie... - "do"... (- do "za-łożenia") {bo przecież - z mlodszą - (wow! - yes!) - to ja chętnie -
ja tak!)} - pewnie tak chętnie, "że... - aż!" (- tak chętnie, ze aż strach! się rozebrac:))))} - ale tak w sam raz! – do bawienia wnukow - i w sam raz – do przyjazni i mojego w niej zakochania.

I miałem wałaśnie napisac jedynie o tym:
o zupie z raków.

O zupie, ktorą chacialem zjeśc – więc i zajdlem – i chaciałbym może zjeść kiedyś jeszcze raz.
– oczywiscie, ze w tym wieku - nie oczekuję juz (teraz i tu: ja - (66 lat) Europa Środkowa - (w warszawie...) - AD (2021) - trzęsienia ziemi (bo jak niema - to nie ma) - ani żadnego (- ani jednego?) ósmego cudu swiata. Wystarczy (bo kasy brak) - dobra zupa : bardziej "concrette"{?} lub - stosownie - delikatna (delicate?) do wyboru - zaleznie od chęci i pogody.

– Wiele pisał nię będę - bo była w sam raz: lekka i smaczna – i taka jaka powinna być: - warzwko, raczki... - i... - i makaronik (- nietasiemkowy:))) - cieniutki - pszeniczny i (- zdajsię!..) - mogł by to być - z ryżu - lub z soi.. (- kupiony) - jak sądzę. (- oczywiście) - to "na talerzu" - nie było napisane - a tego - to bez napisu... - nie policzysz: wiec nie wiem...
- czy "tradycyjny" - czyli... - dwu?...
(Pani M. - ratuj!) - (dzięki)

"- ten pierwszy?" - "tak!"

- "czterojajeczny"!

Zjadłem chętnie. (– I - bez oczekiwania trzęsienia ziemi i konca swiata - chętnie zjem) - ale moze w mniej deszczowy - i w cieplejszy poranek. A tego dnia - dzisiaj... - to była moja piersza... - zupa.

(No - a - raki?.. - takie "cholernie dobre raki!.." - i na całym świecie najlepsze - to byly... (- tak!) to były - raki z puszki! (- z konserwy!) - a były takie, - bo takie były... (- że juz nigdy i nigdzie nie przydarzylo mi się - kiedykolwiek cokolwiek smaczniejszego.)

(no tak! - wiktorze...
- ale - kiedy to było?...)

(cóż - Lechu! - tak!): to było przed wojną...

(- u Ciebie - na Wilczej - przed Sierpniem.)

- 1980 r.
nie pamietam, czy stół byl szwedzki... (ale - zdecydowanie: to nie byla Ikea) - spróbowalem... - i - po prostu juz nie moglem sie opamietać... - to było zbyt silne: zeżarlem całe... (- co powinno być oczywiste): wszystkie szwedzkie raki jakie w niej były - w puszce pełnej rakow - z jesiora Wetter.

- ale to bylo tylko jeden raz...

- w w 1980 - na Wilczej - u Leszka (B.) - czyli - jak powiadli (kiedyś) - "tak - tak to bylo..." - tak to leciało - ["ale..." (- przed wojną.)]

bo takie jest zycie. bo życie - jest...
(- el condor – pas.)


*******

Wieczór:

kilka godzin – po
przypadkowym spotkaniu z Mariuszem – ktory (w koszulce, spodenkach) – przy Niedzieli - zdecydowanie bardziej – właśnie po swierzym goleniu - z krzyzem na piersi – bardziej wyglądał na Dalaj Lamę – niz na nauczciela dziciakow ze sportowej podstawówki – i wychowacę (oraz trenera) olimijczyków i medalistow igrzysk.) - Mariuszowi – w spacerze - dzilnie towarzyszylem – ja i jego york – Dantuś, ktory może słuchał – a moze tylko udawał, ze słucha – trzymając się blisko.

- Nieważne: kazdy inteligentny ssak - a piesek zwłaszcza – potrafi bardzo inteligentnie milczeć.

Dwie godziny po

zakończeniu dnia – (i po wesolych pogaduchach!) i wspominkach - z Cześkiem, ktorego ja - uraczyłem piwem marki - ? (- no nie wiem)
- "bo to on" – "bo to on kupował" – bo to nie ja...

(- no bo ja byłem bez maski.)

Czesław:

(– jak zawsze...)
- elegancki Tym razem - ze wskazaniem "100% trzeżwy" – w letnim nakryciu glowy – typu "panama" – uraczyl mnie opowisciami... – o ktorych moze jutro - albo innego dnia.

Jednak
zarówno prawda (na powaznie) – jak i cały znakomity folklor – były po prostu - znakomite. - Wiadomo:
– to jest Czesiek! (– i kto go nie zna – ten nie będzie mógł - osobiście – docenić) - smaku jego opowiesci – czyli opowisci gościa z Rembertowa... (- czyli...)

- czyli

– z tego mijsca – o ktorym - kiedyś - takze i my (niektorzy z nas) (- mówiliśmy) - że "wrony - własnie tu - muszą zawracać".
- Zapytany kiedyś Mariusz powidzial ( chyba na Igrzyskach ) - w Atlancie: "z tego Rembertowa – na ktorego przdmiesciach jest Stolica naszego Kraju – Warszawa". - no i wtedy... – gościu - zaskoczył – kto on jest – i skąd się wział - mariusz - i jego złoty medalista.

– Osobiscie (- myslę sobie przy stoliku - czasami) ze my wszyscy - jestesmy...
-
"stąd"

– z zamknietego kiedyś osiedla na ktorym ulice "się nie nazywały" - bo się nie mogły naywać. gdzie były tylko numery blokow - i same bloki, gdzie mieszkalo się w 44-tym lub w osiemdzisiątym szóstym – a pracowalo w 2-jce – uczyło w czwórce (vel) - w 207... - a baseny, hale sportowae i stadion – i kino i sklepy – (i pralnia - i szewc - itd.) - to bylo "nasze" – a kiedy było trzeba - to każdy wiedział - gdzie i kto – i kogo ma szukać – gdzie Polanka – nie oznaczała oślej łaczki (- ani łączki gdańskiej) (ani - zwykle - żadnej łączki) – gdzie Akademia... – chociaż nosiła imię Świerczewskigo – ale jednak po ulicach zdecydowanie - nie chodzili jedynie leninowcy. - Gdzie każdy wiedział, czy ktoś idzie na Pocztę (do kolegi) - czy wysłać z Urzędu telegram, gdzie – wszyscy – to byli zdeklarwani i zdecydowani - ateisci lub – "prawie-ateisci" - ale chyba zdecydowanie wiecej było wierzacych (w coś) – niż wierzących... - zdecydowanie - w byle co...

(wracając jednak )

– nastempnom razom:

"Uwaga! - via – czesław – nadaje" – czyli
opowiesci 'starszego kolegi' w zdecydowanie "niesłomanym kapeluszu" (– typu Panama - zresztą) – bo (– umowmy się...) - "z kaplusza" – to on jednak nie wyskoczył...

- Tia... - królikiem nie jest:))))

a na powaznie (- i na wesoło) - wspomnienia... - i
"stare rozmowy (kontrolowane) - starych przy piwie polakow":)))





godzina 01: 07.

Myśle sobie – i - zupelnie nie wiem - dlaczego , ale jednak - myslę.
- Że ania – to bardzo ładne imię. - Pasowało by mi takie imie – no - (oczywiście) - niekoniecznie dla mnie (oczwiscie) - dla jakiejś – miłej, ładnej - i młodej. – (oczywiście - "że dla" - dziewczyny).

- "jasne, że dla dziewczyny".

- bo – jak by zwał (– lub nie zwał) – i jak by w bawelny nie owijać – to i tak na to wyjdzie, ze imię jest jednak żeńskie)

"(– jednak...) - panie Wiktorze - zdecydwanie żeńskie"


więc - jestem - więc myślę, że

te najpiękniejsze - i tak pięknie i szeroko usmichnięte jej oczy – sa nie tylko o 50 lat młodsze! (- od moich) - ale także - piękniejsze i mądrzejsze: własnie (cirka) o te - właśnie o te... - "ciut- ciut"!
– czyli o 50 lat mojego... (- jej) - cudownego jej - niedoświadczenia.

[+ ... w tym (jej) przypadku(- już niemal trzy lata za nią) – "pedagogiki" – i wakacyjny oraz letni staż – nie po raz pierwszy – pracowicie – ( bo "kit" to nie jest) - przy "sprzedawaniu" - najsmaczniejszych lodów.

tak więc - i ja - jutro... - poliżę sobie...

te malinowe...

(- i powzdycham) (- powzdycham przy stoliku...) - przy - malinowych [- nie "bez" - tylko - "z"]

(- przy malinowych - z "bezą"!)

Rembertow 13. 06. 2021 r.

Dodano: 2021-06-14 02:23:03
Ten wiersz przeczytano 3093 razy
Oddanych głosów: 5
Rodzaj Wolny Klimat Wesoły Tematyka Praca Okazje Pierwszy Dzień Wiosny
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (3)

jastrz jastrz

Ciekawe, ale rzeczywiście chaotyczne. Z innych Twoich
utworów znam realia życia w stalin-ogrodzie (także w
momencie, kiedy przestawał być strefą wydzieloną, a
stawał się normalną dzielnicą), no i oczywiście
zachwycenia różnymi kobietami. (Lodziarki akurat sobie
nie przypominam.) Więc jako-tako w tym potoku prozy
się orientowałem. Moim zdaniem nie wymaga to nawet
zbyt wielkiego szlifowania.

mala.duza mala.duza

w maliniaku pobuszowałam... trochę trwało ale było
warto

krzemanka krzemanka

Długi tekst, ale warto było dotrwać do końca,
podążając za myślami autora.
Uśmiech mnie nie opuszczał ani na moment:) Jest tu
trochę literówek, które warto byłoby kiedyś poprawić.
Miłego wieczoru Wiktorze:)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »