Zimne, jesienne wieczory
Próchna z natury posępne wycie,
stuki i trzaski trzęsące skórą
Widma i zwidy spod starej ławki,
mogłyby mówić, ale nie mówią
Ciarki błądzące po czterech kątach,
wczorajsze liście toną w szarości
Szukać, ach szukać póki dech mają,
sapią i chrapią, drapią do kości
Łypią z obrazów pożółkłe oczy,
nocne upiory, licha i wilki
Za oknem wicher dostojnie kroczy,
tańczą wzdłuż cienie na czubku szpilki
Tylko świadomość, mętna została
byle do świtu dotrwać w rozpaczy
Duch wnet pochwycił się twego ciała
gdy wtargnie do głowy, co tam zobaczy?
Komentarze (1)
Taki mamy klimat i tak to bywa. Jednak najgorsze są
takie wieczory w samotności, wtedy szczególnie zimno,
pozdrawiam:)