ZJAWY W PARZE
Raz ich tylko zobaczyłem.
Zjawy w parze
W latach sześćdziesiątych w Maju
tam gdzie góry, lasy, krzewy,
pod błękitem nieba w gaju
rozbrzmiewały ptaków śpiewy.
Niewidoczne ziemskie skrzaty
pracowały w dzień i w nocy
przystrajały Maj w przeróżne kwiaty
z promieniami słońca przy pomocy.
Zapach się unosił z kwiatów z zioła,
ciepły uśmiech słońca w Maju,
śpiewy z orkiestrami nieba dookoła
jak w biblijnym raju.
Siedzę przy urwisku nad potokiem,
łowię ryby – pstrągi – na
przynęty,
śledzę kolorowe otoczenie wzrokiem
w zapomnieniu że dziś dzień jest święty.
Nad potokiem z domu oddalony,
leci echo po przez góry do urwiska
dzwonią przykościelne dzwony,
z echem pełzną do mnie dwa gadziska.
Siedzę nieruchomo jak zaklęty,
oczka małe wytrzeszczyły na mnie gady,
jam wykrzyknął „ Boże Święty
„
ratuj życie od zagłady !
Węże zjawy w strachu zawróciły,
ja zaś wiałem od potoka bez oddechu
jakby nadal zjawy mnie goniły
za łowienie pstrągów w święto, w grzchu.
Opowiadam przyjaciołom o przygodzie,
jakie napotkałem gady obrzydliwe,
oni powiadają: są to rzadkie w tej
przyrodzie
węże Eskulapy pod ochroną, nieszkodliwe.
16.- 03 -2007 autor Wals
Często tam chodziłem na łowienie pstrągów, jednak już ich nie widziałem, gdzieś powędrowały. Te węże, które widziałem miały rozmiar do 2 metrów a grubość jak u dłoni ręka.
Komentarze (1)
piękny wiersz...