W zjesienniałym milczeniu
Na ławce w ogrodzie, pod kasztanem
wielkim,
przysiadła się do mnie, a może ja do
niej.
Była w płaszczu złotym i tkanym z mgieł
szalu,
wyszeptała cicho - Przepraszam, czy
mogę?
--
Przyszła chyba w porę, gdy płoną już
wrzosy,
orzechy z leszczyny spadają dojrzałe,
róże herbaciane zwiędłością się sypią,
a nokturn gdzieś resztką pobrzmiewa
chorałem.
--
Wniosła zasmucenie i nostalgii nastrój,
chociaż pięknolicem zachwycała wokół.
Szronem przyprószoną głowę lekko miała.
A to jesień była, i ja, przy jej boku.
--
W zadumie obydwie, w przygasłej nadziei,
tuliłyśmy oddech swych wspomnień, tak
tkliwie.
Starczyło spojrzenie, by objąć pamięcią
melancholii echo przemijania chwili.
Komentarze (12)
pięknie poetycko melancholijnie
miłego dnia życzę :)
Pięknie napisany wiersz.
Wspaniale się go czyta,
miękko przechodząc ze słowa w słowo.
Jestem zachwycona Twoim utworem.
Cieplutko pozdrawiam :)
Pomnik Chopina w Warszawie.
Bo przecież jego mazurki to wierzby rosochate
płaczące.
Śliczna melancholia :)
Uwielbiam takie klimaty.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję pieknie wszystkim za odwiedziny i komentarze,
pozdrawiam srdecznie :)
Pięknie:)
" zjesienniałe"- kapitalne !
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Pięknie Eku!!!
Głos i szacun jest twój!!!
pięknie (ona przynajmniej wiosną się odrodzi, ja nie)
Urocza jesienna melancholia. Z przyjemnością i
podobaniem czytałam. Śle moc serdeczności:)
Pięknie :-)
Urocza melancholia, pozdrawiam ciepło i ślę
serdeczności.