Złamane skrzydła, wciąż zdolne...
To złamane serce, od tego się nie umiera...
Niezrozumiana,
Odepchnięta przez wszystkich.
Jej świat kurczył się z każdym oddechem.
Oskarżona o zło,
Musiała odejść bez słowa.
Odwrócone twarze nie dawały jej szansy,
Gorzka łez ulewa,
Nie była w stanie zmiękczyć ich serc.
Starała się zmienić wszystko,
Na kolanach błagała bezdusznych o
litość.
Ich twarze bez cienia miłości,
Skazały ją na samotność…
Marna istota zamknięta w swym cieniu,
Przeczeka burzę nienawiści.
A kiedy zawołają,
Ona przyleci na złamanych skrzydłach,
By znowu zaufać i czekać na
zdradę…
... tylko czasami tak trudno wstać z łożka...
Komentarze (3)
Poruszający wiersz... Zakończenie piękne, choć znów ta
nuta niewiary w siebie. Myślę, że kiedy zamykamy się w
swoim bólu, możemy nie dostrzec przyjaźnie
wyciągniętej dłoni. Przecież nie wszyscy nienawidzą...
Paulina, mój komentarz nie jest tupu wymienionych w
punkcie 5.
szkoda, ze nie widzisz róznicy
Bardzo ciekawy wiersz. trafna forma. Spójna całośc,
ładna metafora w tytule i pełna nadziei puenta.
Podoba mi się ten utwór. :)