Złodziej Bóg
Wpatruje się w Ciebie
kamiennymi oczyma,
bez przekonania,
z pustką w głowie,
wciąż nie mogąc uwierzyć
dlaczego wybrałeś właśnie mnie?
To ja, gdy prosiłeś mnie o pomoc
odwróciłam wzrok,
to ja, gdy prosiłeś o kawałek chleba
oburzona odeszłam,
posyłając Cię do wszystkich diabłów.
To ja, bez miłości w sercu,
przeszłam obok,
gdy w zimową noc leżałeś na ulicy.
Dawno już temu,
odwróciłam się do Ciebie plecami
zatkałam uszy na słowa,
na przemianę.
A Ty jak gdyby nigdy nic,
przyszedłeś do mnie znów,
usiadłeś, przytuliłeś.
Mówiłeś że przez cały ten czas,
czekałeś na mnie, ale ja
nie przychodziłam.
Mówiłeś, że mnie szukałeś,
gdy ja wędrowałam nocą,
Mówiłeś też, że mnie potrzebujesz,
że mnie wybrałeś.
Nie zapytam już dlaczego.
Skradłeś mi duszę,
zabrałeś ją do nieba
do Siebie,
do Boga.
Jak Syn Marnotrawny, po raz kolejny wracam.
Komentarze (2)
Tytuł tak niesamowicie przewrotny, ze - musiałam
zajrzeć :) I to, co przeczytałam mile mnie
rozczarowało, bo spodziewałam się mniej "ludzkich"
klimatów:) Świetne.
Czy Bóg może być "złodziejem" przecież jest
zbawicielem...