złodziej śmiechu
smiejmy się do siebie mimo wszystko
gdzieś w okolicach rana
dzień liczył płatki rosy
na oczach szarego pana
w garniturze lecz bosy
miał plecak bagażem pękaty
pośpiesznie opuszczał Kaczkowo
jak złodziej jak trędowaty
jak ktoś kto jest siebie połową
uwolnieni od przyśnień rodacy
wylegli by żebrać na życie
do fabryk do biur do pracy,
do cyrku na samym szczycie
mimo wielu powodów do śmiechu
nikt się z kamratów nie śmieje
szary pan pogrążony w grzechu
złupił smiech utopił nadzieje.
mój uśmiech był w sejfie ;-)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.