Złota ziemia
W prostocie siła....
Złota Ziemia
Nie chcę klejnotów, nie chcę barwnych
sukien.
Nie chcę szóstki w lotka, ani gwiazdki z
nieba.
Willi z basenem też nie chcę,
Bo po co?
Po co mi skarby, drogie kamienie?
Po co mi mienie, którego nie cenię?
Bogactwo mnie niszczy, powoli zabija.
I się maskuje jak chytra żmija.
A tu pieniądz wyżej ponad cnotę stoi.
I nikt nie myśli, czy to przystoi.
Gdy się człowieka majątkiem odmierza,
Jak kiedyś futrem jucznego zwierza.
I trwa tak świat, do skarbca podobny.
Majątek – syn jego dorodny.
Świat, którym rządzi kasy pragnienie,
Niechaj się sama w złoto zamienię!
I niechaj sama, jak ta gwiazda lśniąca,
Ze wschodem słońca rano gasnąca,
Zawisnę w nieba bezkresnej otchłani,
Bo widok tej Ziemi okrutnie mnie rani!
Mój pierwszy wiersz.... Dla zaślepionych.....
Komentarze (1)
Wcale niegłupia treść, rytm trochę kuleje ale
przesłanie przednie.