W znieruchomieniu
w młodości sny na zielonej murawie snute
puste ciemne grobowe noce
grusza rzuca cień
puste noce wypełnione
oczekiwaniem na znak
ognistym rykiem tygrysa
potajemnie się zbiegają
w symbol łzy deszcz
co drży zawieszony pod zamkniętą powieką
słońcem ziemi ziemią słońca
i wybacza mój grzech
wymazuje
ja cię trzymam a ty trzymasz mnie
tak się mam i tak ty mnie masz
tak ty się masz i tak ja cię mam
w Bogu tylko bardziej się wszystko
potrzebuje
wręcz kocha
Bóg jest Słońcem Ziemi i Bóg jest Ziemią
Słońca
Bóg jest moim słońcem a ja twoim
wbrew sobie za siebie
trzymając się bezsilnie
w blasku Słońca Ziemi na Ziemi bryle
zaczepionej za ciężar swej gwiazdy
nieruchomiejemy w transie
oderwać chcą nas od siebie
odbijających się w swych oczach
lata wiatry i przepisy tego dokonują
powoli
sam wszystko sam
naprężenia i rozluźnienie
do nikogo nie zwracam się o pomoc, ale mam
to
ograniczenie,
narzuciłem je sobie z własnej woli
nad drgającą Ziemią powieką łzy deszcz
wymazuje
symbol przebaczenie
Komentarze (2)
wiersz sięga do niewidzialnych nitek łączących ludzi
One są w swoich połączeniach, ale sumieniem i wolą
trans krystaliczny, więź jest wstrzymana.Energia
czerpana ze słońca jest Bogiem a w niej uczucie dla
Niego ,stąd samotność człowieka ale w Jego widzeniu
ludzie złączeni są Miłością ,są Jego! Miłością.
Wybitny wiersz Żywe słowo Pięknie to napisałeś Wyrazy
uznania:)
hmmm... przeczytałam kilka razy, i faktycznie,
samotność w zimnym blasku Słońca...