Żniwa.
W Polsce już są żniwa. Nie dzwonią już
kosy.
Na polach kombajny, tną i młócą kłosy.
Zbóż złociste ziarno do worków sypane,
będzie przemielone na chlebki kochane.
Dojrzewają owsy, jęczmienie się złocą.
W polu zapach chleba, który swoją mocą
każe rano wstawać i zbierać to zboże,
by się nikt nie spóźnił, bo żałować
może.
Zbierają dar Boży, w porę nam zesłany,
by potem zajadać nasz chlebek kochany.
Być wdzięcznym, że leży na ojcowym
stole.
Codziennie go jemy ze smakiem do woli.
Gdy się cofnę myślą do dzieciństwa
swego,
i przypomnę żniwa w domu ojca mego.
Rano już o świcie ojciec kosę klepał.
Matka już gotowa, by na nią nie czekał.
Ojciec szedł na pole, niósł na plecach
kosę.
My wszyscy za matką, drobni, nóżki bose.
W uwiązanej płachcie do gałęzi brzozy,
w chłodzie spało dziecko, najświętszy dar
Boży.
Nad pachnącym żytem zrobili znak krzyża.
- za blisko nie podchodź, do kosy nie
zbliżaj!
I wielkie pokosy ciął ojciec na kopy,
a mama zbierała i wiązała w snopy.
Wszyscy byli wdzięczni. Dziękują Ci
Panie,
że się zakończyło to żniwne zmaganie.
A na zakończenie stała przepióreczka,
ustrojona kwieciem i chleba kromeczka.
Na polu równiutko dziesiątki składano,
policzone snopy, równo ustawiano.
A potem zwożono zboże do stodoły.
Kto zdążył przed deszczem, zawsze był
wesoły.
Namłócono zboża w stodole cepami,
by je potem zemleć wielkimi żarnami.
Ten matczyny chlebek miał tyle zapachu,
zawsze się unosił aż po wiejskie dachy.
Cztery osoby przywłaszczyły mój wiersz. Jeden z pierwszych. Dwie osoby a USA i dwie z Polski. Jeden koło Grajewa. Poprawiłam go i niech leci dalej w świat.
Komentarze (37)
Też pamiętam takie żniwa. W czasie obozów harcerskim
pomagaliśmy żniwiarzom. Właśnie takie mam wspomnienia
jak w Twoim pięknym wierszu. Udanego i miłego dnia
wypełnionego serdecznością:)
Przepiękny wiersz. Wprawdzie cepów nie pamietam, ąle
koszenie kosą tak (sama też kosiłam). A chleb miał
niepowtarzalny smak i zapach. I to ciepło rodzinnego
domu- aż łaz się zakręciła...
Serdecznie dziękuję za miłe komentarze. Teraz ludzie
odetchną od tej żmudnej, ciężkiej pracy.
Też jeszcze pamiętam obraz żniwiarzy tnących zboże
kosami i ustawianie snopów na polu. Jak to wszystko
się zmienia. Pozdrawiam ciepło :)
Na Warmii żniwa w pełni już.
Już nie ma kos, żniwiarek i podbierania kłosów.
Zapachniało chlebem :)
Pozdrawiam.
Ja jako młoda dziewczynka załapałam się na koszenie
kosą. Po
śmierci mamy ja mając 12 lat i siostra moja dziewięć
lat zbieraliśmy zboże obie, za ojcem. Potem przyszła
macocha, ale ona była"mieszczka baba", nie wiedziała,
jak się za to zabrać. Serdecznie wszystkich
pozdrawiam.