źródełko prawdy
zasupłane myśli, przymrużone oczy,
jakby się bały oślepnąć od blasku,
przyśpieszone kroki, jakby coś goniło,
wszystko mnie zawiodło do dziwnego
lasku..
z każdym jednak krokiem wyraźniej
widziałam,
że to las, a nie lasek, nie dziwny, a
straszny,
ponury i martwy, bo tylko słyszałam
suchy trzask gałęzi, gdy po nich
stąpałam..
obumarłe konary wyciągnęły szpony,
wiatr się zerwał nagle - spuszczony ze
smyczy,
już się nie wahając, z sercem
przelęknionym,
przed siebie puściłam się pędem
szalonym..
biegłam tak bez przerwy, aż nagle przede
mną
zamigotało maleńkie światełko,
z trudem łapiąc oddech, rozglądając
wkoło,
skradałam się bliżej... to było
źródełko!
do cna wyczerpana uklękłam nad wodą
i to, co do dziś odrzucałam z uporem
w tej leśnej tafli przejrzyste się
stało:
odbicie nie kłamie - ja jestem tu
stworem???
błonopalczastym, zielonym upiorem!?
????????????????????????????

ash




Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.