Zwalisty Janek przechodzi na dietę
Góralski, harendziański poranek.
Leży na otomanie Janek.
Z manierą chłopa-artysty, mówi:
-Jestem zwalisty! I tęgi, i morowy.
Zanadto taki; o, taki...
jakby to rzec- kasprowy.
Krzyknęła głośno Marusia,
a wielki Jan się obruszył.
Wypił montepulciano i tyłek z wersalki
ruszył.
Miał zamiar wybrać się w podróż,
zobaczyć Bułgarię i Turcję.
Góry ukochał szczególnie i kwiaty-
piękne nasturcje.
Jan był głodny straszliwie,
na obiad dwie porcje zjadał.
Dlaczego? Bo jedną się nie najadał.
Wielki był Janek, oj wielki.
Taki tęgi, okazały.
Siedzieć przy stole nie dał rady,
a krzesła się pod nim łamały.
Maruśka- szczuplutka, piękna kobieta.
Inteligentna i z duszą.
Kochała Janka cholernie,
nawet z tą jego tuszą.
Nagle- ławka pękła.
Tam gdzie las, gdzie polanka.
Dużo pękało rzeczy pod ciężarem Janka.
Górale załamywali ręce,
Marusia była wkurzona.
A Janek- jej luby,
nie chciał przejść na dietę i dalej był
gruby.
Lecz dnia pewnego na genialny pomysł
wpadł:
-Chce baba, żebym schudł? Nasturcje będę
jadł!
Figurny zrobił się Janeczek.
Niczym słodki cukiereczek,
albo jak ta modelka- różowa, cudna,
wyśniona.
No jaki by ten Jan nie był,
bardzo kochała go żona!
Komentarze (6)
Świetny pomysł miał Janek bo nasturcji pełen ganek :)
To ci z "4 pancernych i pies"
Maruśka i Janek
jak się wojna skończyła
wyszli na krużganek
a co dalej było
ludziom się nie śniło
Na wesoło i jak zawsze z dystansem:)
Trzeba Jankowi zmniejszyć żołądek,
na dobry początek :)
zafajnista proza
Świetne!!!Zapachniało kwaśnicą.Hej ;-)