Zwierciadło
Widziałem oszałamiający bezkres Twojego
świata
Gdzie pogrążonych nieświadomie w tańcu
szalonym
Miliard porwanych nici nieustannie się
splata
A księga sama przerzuca swe strony.
Widziałem ziejącą pustkę czarnych
przestworzy
Niewytłumaczalnie tętniącą powstawającym
życiem
Widziałem tę nicość, jak z siebie samej
tworzy
Iskrę istnienia w otaczającym niebycie.
Widziałem jak iskra zamienia się w ogień
Gdy znalazłem się w sercu powstałego
chaosu
Zrozumiałem, że choćbym i był tu bogiem
Nie zmienię biegu naszego losu.
Widziałem jak nici, splotłszy się w
jedną
Zatoczyły koło, końce swe łącząc
Oszalały wśród burzy uzyskałem pewność
Tutejsze drogi początkiem się kończą.
Ujrzałem to wszystko w tej głębi
bezdennej
Piękna spojrzenia Twego, gdy nagle
Brak sensu zastąpiło zrozumienie
Ja przejrzałem się w Tobie niczym w
zwierciadle.
Komentarze (6)
"No cóż, ten, który kocha, powinien dzielić los tego,
kogo kocha."
*z nim - z tym tekstem
Nie lubię komentować własnych wierszy, ale nie mogę
się oprzeć :). Wiersz jest obojętny, bo jest
stwierdzeniem faktu. Opisuje zataczającą po raz wtóry
koło historię dwóch osób, w tym narratora ;-). Nici =
pomniejsze biegi historii. Wciąż się splatające;
takie, które kończąc się, od razu zaczynają biec na
nowo. I cokolwiek by się nie wydarzyło, historia tych
dwóch ludzi zatacza koło i się splata. Ostatnia strofa
jest jedynie refleksją narratora, który oceniając
koleje losu na podstawie zachowań drugiej osoby
odkrywa, że to co uznał za jej wolę jest naprawdę jego
własną, przez co całe przeświadczenie n/t tej historii
się zmienia.
niesamowita wizja ...smutna i piękna nota bene
Wzruszający i smutny wiersz, pełen pięknych metafor.
Miłość, której byłeś tylko świadkiem?
Pozdrawiam.
Niezła metoforyka, wcale nie obojętna, przepełniona i
gorzka od smutku...tragicznego rozstania jak mniemam.