zycie...
Jaki to dziwny film, zlepek epizodów
niepowiązanych ze sobą
Chciałbym heppy endu, ale bez Ciebie nie
mogę być sobą
Gram jakąś dziwna role, najwyżej
drugoplanową
Udaje kogoś kim nie jestem, zamiast po
prostu być z Tobą
Brnę dalej w zawikłane watki, pomimo ze
scenariusza nie czytałem
On rodzi się w mojej głowie, tak bez
względu na wszystko co kochałem
Nie wnika w to co ja chce, lecz własnym
torem się toczy,
Chciałbym powiedzieć :”dość”
ale bezsilność moich ust, tego nie
przeskoczy
Bezwładnie odgrywam to co odegrać mi
wypada
W imię pseudo szacunku, który na kolana
pada
I klatka po klatce skamle, o to by znowu
doświadczyć twojej obecności
Nawet w charakterze dubla, bez żadnej
hollywoodzkiej wartości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.