Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Życie wojownika...

Dopięty pas i równy krok –
Tak podążałeś w najgorszy mrok.
W jaskiniach i grotach, ciemnych komnatach
Ścieżkę odnaleźć potrafiłeś choćby po latach.
Towarzysz-przyjaciel, wierny cień.
Sam byłeś nocą, z kompanią w dzień.

*

Nie bałeś się huków, ryków i wrzasków,
Spragniony nie byłeś wiwatów, oklasków.
Choć sława często Cię wyprzedzała
Nie przejmowałeś się nią ni z mała.
Lecz miło było posiedzieć w gospodzie,
Opowiedzieć słuchaczom o ciężkiej drodze.

*

Bitew stoczyłeś w swym życiu nie mało.
Złota się przy nich do worka nabrało.
Lśniące ostrze dzielnego miecza
Widoczne było dla wrogów z daleka.
Otuchy dodawał czysty blask
Sprzymierzeńcom, niczym poranny brzask.

*

Samotne wycieczki w góry i lasy,
Nie raz zdarłeś na nich obcasy.
Zwierząt i tworów spotkałeś tyle,
Ile barw na skrzydłach mają motyle.
Niejedno z nich krwiożercze było.
Życia by Cię prawie pozbawiło.

*

Dopóki okrutny czarownik nie splątał Ci nóg,
Tchórzył przed Tobą najtwardszy wróg.
Troll i otiag, wiwerna i smok.
Za nimi podążał sokoli wzrok.
Ognisty oddech, okropny smród.
Utrudniał Ci walkę zażarty wróg.

*

Lecz były i dobre strony podróży.
Tak jak to jasnowidz Ci niegdyś wywróżył.
Spotkałeś przyjaciół gotowych na wiele.
Ogromne serce w malutkim ciele.
Pomagał Ci człowiek, elf i krasnolud.
Miałeś znajomych wśród druidów i gnomów.

*

Piliście razem w karczmie wino i piwo.
Nie było między wami waśni, o dziwo.
Nie kłóciliście się o złoto, klejnoty.
Każdy walczył z czystej ochoty.
A gdy tęskno komuś było do domu,
Nikt nie przeszkadzał w powrocie nikomu.

*

Trudne niekiedy zdarzały się dni.
Ranni druhowie, między nimi Ty.
Ah, jakże dobrze, że znalazł się kapłan w drużynie,
Co zwojów przeróżnych miał pełną skrzynię.
Potrafił rany wyleczyć. Ba! Do życia przywrócić!
Wam wielce pomóc, a nieprzyjaciół zasmucić.

*

Zdolności nieprawie na ogół używane,
Dla was razy wiele bardzo pożądane.
Toteż był między wami
Przemiły złodziej, przez ogół lubiany.
Zamki otworzyć dla niego to mało,
Wiele znał sztuczek. Pułapki rozbrajał śmiało.

*

A gdy do walnych starć dochodziło,
Potężne uderzenie się wielce liczyło.
Wojownik mężny, w boju był srogi,
Najzacieklejszym wrogom pokruszył był nogi.
I czasem popadał w amok przerażający,
Gdy jeden z jego kompanów był konający.

*

W wojaczce, jak wiadomo wszystkim,
Potrzebna jest czasem zachęta do bitki.
Więc barda mieliście dobrego.
Nie dość, że walczył wspaniale, głosu pozazdrościć cudnego.
Gdy ballady dźwięk roztaczał się wokół,
Szklana łza kręciła się w oku.

*

Twój ostatni przeciwnik był nad zwyczaj straszny,
Wszędzie wokół słychać było piski i wrzaski.
O żadnej litości nie było mowy.
Coć nawet taka myśl nie przyszła Ci do głowy.
To był czarodziej,
Nie elf jednak i nie człowiek.

*

Potwór to był straszliwy,
Przyzywał inne stwory i dziwy.
Gdy jeden zginął już był następny.
Tej nocy wiele dziesiątek zginęło z Twej ręki.
Miały one jakąś aurę magiczną.
Nie mogłeś wyrządzić im krzywdy ni mieczem, ni włócznią.

*

Aż w końcu ustąpiło hartowane żeliwo.
Tarcza pękła na dwoje wraz z dzidą.
Pogięta zbroja, stępiony miecz.
Lecz Ty nie ustępowałeś. Ah! Lecz...
Na kolana padłeś, nie wstałeś już.
Wokół Twych stóp zabłyszczał kurz.

*

Wstawał poranek, wraz z nim przychodziła czerń.
Wyciągnąłeś z ciała bolący cierń.
Ostatnim wysiłkiem napiąłeś cięciwę,
Wsadziłeś strzałę, odrzuciłeś grzywę.
Gdy odpowiedzialny Twej śmierci miał odejść,
Obrócił po raz ostatni za Tobą głowę.

*

Zobaczył swój koniec, nie ma go już.
Z przebitym gardłem pochłonął go mróz.
Kusza wypadła z Twych silnych dłoni.
Zgięło się ciało w pośmiertelnej agonii.
Zamknięte powieki, zaciśnięta pięść.
Na Twe czoło spadło kropel wody pięć.

*

I tam gdzie niegdyś leżałeś Ty.
Tak teraz tam śnią się najpiękniejsze sny.
Rozłożyste drzewo pod niebo się wspięło.
By droga być Twoją, ostatnią, do Niego.
Zieleń jego bujna, twardy, mocny pień.
Niby Twoje serce i Twój wierny cień.

*

Ścieżka przecudna prowadziła do celu,
W tak wspaniałym świetle doszło tam niewielu.
Najpierw była ciemność, potem przyzwyczaił się wzrok.
Byłeś pośród chmur, gdzie panował mrok.
Nagle, znikąd światło. Niewielki tunelik.
Szedłeś w jego stronę. Po przejrzystej bieli.

*

Skończyły się drogi.
Już nie kroczą Twe nogi.
Noc była cicha i pusta.
Już nie szepczą Twe usta.
Kiedyś śpiewałeś harde przyśpiewki.
Dziś zakończyłeś żywot nielekki.

*

Brązowe włosy, krzaczaste brwi.
Dziś otworzyłeś ostatnie drzwi.
Ostatnia podróż, ostatni dech.
Za posłanie Ci służył zielony mech.
Zabiły dzwony, serce już nie.
Teraz na świecie już nie ma Cię.

autor

myumi

Dodano: 2005-11-07 14:52:58
Ten wiersz przeczytano 3194 razy
Oddanych głosów: 2
Rodzaj Rymowany Klimat Melancholijny Tematyka Fantastyka
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »