*** (Możliwe...)
Możliwe, że nie byliśmy
zbyt poważni, skoro naszym
największym odkryciem
było kilka matematycznych wzorów
i uśmiech kobiety
namalowany na topolowej desce,
ale żeby zaraz
przenicować nas do postaci
garstki kwarków,
które pochłonie kiedyś
pomniejsza czarna dziura,
bez nazwy i duszy?
Możliwe, że nie zasłużyliśmy
na istnienie,
ale czy to nie lekka przesada,
żeby kazać nam
narodzić się bez wcześniejszego
obejrzenia katalogu kosmosów,
w którym przyjdzie
spędzić życie?
Kiedy o świcie
wyruszasz w swoją drogę
bez powrotu,
chciałbyś wiedzieć,
że dom, który mozolnie budowałeś
ostoi się
w czas zamieci i burzy.
Komentarze (19)
Dziękuję za kolejne komentarze. Czasem samo pytanie
musi wystarczyć...
Pytanie slusznie postawione...
i na tym koniec. Bo co my mozemy?
Jaka dywagacja moze i co zmienic?
Pozdrawiam serdecznie. :)
Mily!
W Biblii akurat nie domyka się nic.
To aberracja, indoktrynacja stworzona przez nas
mężczyzn, aby
panować nad wami.
mężczyzn aby
Możliwe, że nadchodzą jakieś wielkie nieszczęścia.
Gdybym o nich myślał, bym do reszty osiwiał (Na razie
jestem szpakowaty). Ja jednak wyznaję filozofię
Kandyda (nie wiem, czy można nazwać ją optymizmem):
Zamiast przejmować się tym, co być może się wydarzy i
na co nie mamy większego wpływu, należy "uprawiać swój
ogródek". I to wszystko.
A ja mam w głowie fraszkę Sztaudyngera, z którą
całkowicie się zgadzam.
"Człowiek się z ochoty trzęsie,
aby znaleźć sens w bezsensie."
On chyba podobnie jak ja, nie posiadał łaski wiary.
:)
Ja też przebadałam inne opcje, na wspomnienie których
się teraz uśmiecham i wyszło mi, że tylko w Biblii się
wszystko układa i domyka :)
A piekło choć poetyckie raczej mało przyjemne ;)
Dziękuję Wam za kolejne komentarze. Tak Mily, też
żywię taka nadzieję, ale jednak w swojej pisaninie
zawsze byłem polifoniczny to znaczy próbowałem
podglądnąć różne mozliwe punkty widzenia, dlatego moje
podmioty liryczne bywały chrześcijanami, ateistami,
agnostykami, a nawet zdarzało się , że buddystami.
Tylko tak można poetycko penetrować całą ludzką
rzeczywistość.
Mnie się podoba opcja biblijna. I wiem, że jest
prawdziwa:)
Pozdrawiam Kornelu :)
to wszystko jest dobrze pomyślane, a że nie jest jak w
Hollywood to tylko się cieszyć, natura przepotężna
"Możliwe, że nie zasłużyliśmy
na istnienie"- ale ja niepomiernie się cieszę swoim.
Wiersz piękny.
Moj 'Brat po duszy' - jobo - dobrze ujal istote
trwania/istnienia.
Podpisuje sie pod tym.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Trza spokojniej o tym myśleć, jak coś sie zaczyna to
skończyć sie musi.
Ja się cieszę że istnieję, i tylko tyle można, bo
mogłem nie istnieć.
Nie wolno martwic sie rzeczami na które nie ma się
wpływu.
Dziękuję za wpisy i interesujące refleksje. To wiersz
o lęku, który towarzyszy mi jako jeden z motywów mojej
pisaniny. Lęk o sens cywilizacji prędzej, czy później
skazanej na zagładę. Niektórzy twierdzą, że to dlatego
nie możemy nawiązać kontaktu z obcymi, bo cywilizacje
istnieją za krótko wobec odległości i czasów, które
rządzą Wszechświatem i tak należałoby sobie wyobrażać
i istnienie naszej cywilizacji. Jeśli po niej ma
zostać jedno małe NIC, to pytanie o sens ma sens:) I
nie mówię tu o indywidualnej śmierci , o ja możemy
znieść na różne sposoby, chociażby stoicko. Ale
cywilizacja jako całość skazana na niebyt to myśl
męcząca. Zaznaczam, że nie wierzę w dalekowschodnie
marzenia o cyklicznym odradzaniu się i wędrówkach
wcielających się dusz.
To jest właśnie problem. Wszystko co robimy żeby
zaspokoić nasze ego na terez a nie myślimy co po nas
zostanie.Bardzo ciekawa refleksyjna myśl.