Amor śpiewa a wiatr się śmieje...
Słońce zaszło w powodzi złota i krwistej
czerwieni,
wszystko zaczęło tonąć w srebrnym świetle
księżyca.
On, pachniał dyskretnie dobrą wodą kolońską
i czystością.
Lubiła tą woń.
Ciepło jego oddechu sprawiło, że poczuła
jak przyjemny dreszcz ogarnia jej ciało.
Chciała, by ją przytulił i kochał się z
nią,
bez względu na konsekwencje.
Zaczęli się całować szaleńczo i gorąco,
jakby się bali, że ktoś im odbierze miłość
i namiętność.
Objął ją od tyłu w pasie i zaczął
delikatnie
całować jej szyję.
Później jego ręce znalazły się na jej
piersiach.
Poczuła się, jakby w jej wnętrzu rosnął
kwiat, rozchylający się po wszystkich
zakątkach ciała.
Ciepło skóry, gorący oddech i zapach włosów
sprawiły, że przestała myśleć o
czymkolwiek.
On zachęcony jej słodkim westchnieniem brał
z rozkoszą to,
co mu oferowała. Oplotła go nogami,
szepcząc słowa,
których nigdy by się po sobie nie
spodziewała.
Całował policzki, usta, szyję, był tak
gorący, tak bardzo jej pragnął, że oddawała
mu się bez reszty,
mając błogą świadomość, że wszystkie
problemy i codzienne kłopoty odpływają
gdzieś daleko, poza jej zasięg.
Tessa50
Decyzje, które podejmujemy, przesądzają o
tym, jakie mamy życie.
Sergio Banbaren
https://www.youtube.com/watch?v=gBdFkZw96Nc
Komentarze (32)
Zarliwy i niesamiwity wiersz z goracym klimatem.
Cudnie chwile z realistycznym przekazem.. :))
I to są te chwile szczęścia, kiedy zapominamy o swoich
troskach. Pięknie.
Pozdrawiam serdecznie :)