Babcia boska
Babciu boskiej wyobraźni
z ukrytego przed zakusami synonimów
apokalipsy
domu na Kamiennej 59,
dziś z wejściem przez piwnice.
Dzięki Tobie nie spuchłem
rozkładając wygodnie w rzeczywistości.
Meretrix przestała się obnażać,
Lucyfer mizerny pan wziął nogi za pas,
później ubierał długi płaszcz.
Głębokie odrealnienie ofiary losu,
nie tak to miało wyglądać,
Pogróżki, ciosy rózgą,
podejrzane lekko biczował się
nieuk za
śmierć codziennych pobudek.
Mocno gazowana pepsi z brudnej butelki
bąbelki nie uciekają przez usta,
dmuchają się niestrawione balony, atakują
mózg,
secesyjne fikusy i smok z żelazka bez duszy
odpierają atak.
W zielonym pokoju nad pralnią
zawsze było bezpiecznie.
Babcia Danusia cierpiała
może nie tak boleśnie jak Chrystus za
nas,
ale dłużej, za mnie?
Przez białe bandaże sączyła się wiecznie
krew.
Rany na pól nogi nigdy
nie przykryła skóra.
Krasnal Okruch mały Judasz, bezwzględnie
zrywał ją
o świcie nawet w niedziele.
Dla mojej babci od mnie
Order Orła Białego, zasług jest więcej.
A Gnozidołek* siedzi i zawija te
sreberka,
twierdzi z całą swoja pewnością na dnie
że to on sfabrykował wszystkich,
których kocham i nie tylko.
Dla Babci Danusi. *Gnozidołek istota demoniczno-schizofreniczna, którą znam od wielu już lat.
Komentarze (16)
wiersz świetny a Tytuł Cudo!