bajka o wilczycy i łuczniku
rozpowiadano ostatnio w okolicy
plotkę o dzikiej, krwiożerczej wilczycy,
coś o jej ślepiach, jak węgle jarzących
i kłach, posoką ociekających..
jeszcze o pazurach gigantycznych
rozmiarów,
głosie, do żadnego zwierza niepodobnym,
o nienaturalnie ogromnej posturze
i wyjątkowo parszywej naturze..
przed zachodem stada do wioski zganiano,
drzwi zamykano i ryglowano,
nikt nie śmiał czoła stawić wilczycy,
więc łucznika wezwano - prosto ze
stolicy,
znanego łowcę i obieżyświata
o smukłej dłoni i sokolim wzroku,
by umiał ją dostrzec pośród ciemności
i strzałę jej posłać, gdy wyjdzie po
zmroku..
zanurzył się łucznik w leśne ostępy,
gdy tylko słońce zniknęło w szuwarach,
ostrożnie i cicho stopy stawiając,
by nie dać znaku o swoich zamiarach..
usłyszał ją pierwej, niżeli zobaczył,
głos bardziej żałosny, niż przerażający,
pieśń o samotności wyła do księżyca
na zwalonym dębie - leśna żałobnica..
zamarło serce dzielnego łowcy
- pieśń jej bez słów mu dotarła do
duszy,
gdy z pnia zeskoczyła, powoli zbliżając
w swym oniemieniu nawet się nie ruszył..
..................................
nikt już nie ujrzał ponownie przybysza,
a i o bestii wkrótce zapomniano,
odeszli rankiem - łucznik i ona,
jarzącym wzrokiem w niego wpatrzona..
morał tej bajki sam się nasuwa: (podpowiedź to dla tych, co teraz czytają) nie każdy tak wstrętny, jak się czasem zdaje, a samotnicy niech się razem trzymają..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.