Baśń o czarowniku Leonie cz. 4.
W poprzednim odcinku: Leon odnalazł dokument, z którego wynika, że miasto nazywa się Bork. Burmistrz chciał wydać przyjęcie na jego cześć w niedzielę.
Ale przyjęcie nie odbyło się. W piątek
czarodzieja zaaresztowano i po
błyskawicznym procesie skazano na dziesięć
lat więzienia. Oskarżono go, że celowo
wykradł dokumenty, aby wyłudzić nagrodę. W
trakcie procesu doszło kolejne oskarżenie.
Leon nieostrożnie zawnioskował bowiem o
przesłuchanie kreta. Aby to było możliwe,
zaproponował sędziemu, by wypił 15 kropel
jego eliksiru. I tak do próby wyłudzenia
dołożono mu usiłowanie otrucia sędziego.
Nagrodę burmistrza wziął sekretarz miasta,
a czarodziej trafił za kratki. Długo jednak
nie posiedział. Na szczęście miał ze sobą
eliksir niewidzialności. Niewidzialny, nie
zauważony przez nikogo opuścił więzienie.
Ale już nie chciał być dobry. Jak tylko
wyszedł z Borka, spuścił na miasto grad tak
wielki, że porozbijał dachy wszystkich
domów. Pięć napotkanych dziewczyn bez
żadnego powodu pozamieniał w żaby. A z
kolei z wielkiej, wstrętnej ropuchy zrobił
śliczną dziewczynę. Kazał jej iść do Borka
i poderwać sekretarza miasta, ale obiecał,
że czar z niej spadnie podczas nocy
poślubnej. W krótkim czasie Leon zdobył
sławę najgorszego czarodzieja w
okolicy...
* * *
Nadeszła noc świętojańska. Jak co roku
Tekla wybrała się na Łysą Górę. A tam już
czekały na nią koleżanki. Gratulacjom nie
było końca. Leon w ciągu niespełna roku
uczynił więcej zła, niż inni czarodzieje w
ciągu całego życia...
- Jestem taka szczęśliwa – powtarzała
wiedźma – Wiedziałam, że ta dobroć, to
tylko młodzieńcza fanaberia, która mu
przejdzie z wiekiem.
* * *
A Leon osiedlił się w ruinach starego
zamku. Ożenił się i miał trójkę udanych
dzieci. A na starość sprowadził do siebie
matkę.
...i żyli długo i szczęśliwie.
Komentarze (18)
nie wiedzieli z kim zadarli. Ja jednak wolałam Leona
Dobrego.
Witam nowy komputer na beju. (hihi) Niech dobrze
służy.
Witaj, Jastrzębiu :-) Miło Cię widzieć :-)
I to już naprawdę koniec?... Wiem, wydarzyło się, co
miało się wydarzyć, ale jakoś tak za szybko...
No, tak czy owak, czytało się świetnie :-)
A w 16 wersie coś uciekło. Nie wiem, deszcz, czy
grad... "...spuścił na miasto tak wielki..., że..."
Pozdrawiam serdecznie :-)
Wróciłem. Dla tych, którzy pamiętają poprzednie
odcinki, ostatni odtworzyłem z pamięci, bo już mam
nowy komputer, ale jeszcze nie wyciągnąłem plików
zapisanych na starym.
Teraz nie mam czasu, ale wieczór poświęcę na lekturę
Waszych wierszy, które ukazały się podczas mojej
nieobecności.