Bez zapłaty
jesienna przewrotność nie p..... się
w tańcu spojrzenia opada co chwila
i spocone twarze we mgle na ziemi
lubiąc w oddechu odczucie sanacyjnej
dębiny
w wietrzny dzień oderwane człony
postarzałe konary jak pierwowzór żarzący
się w burze
kulawy pies na rozdrożu z kolejnym
frontem
a ty histeryzujesz tylko
deszcz i krwawiąca cała poświata gwiazdy
zgłupiały
kamień uwierając i kolejna wzdyma na
palcu
umysł wspominał letni powiew błękit nieba
w zatoce Meksykańskiej i źle obstalowane
płótna jak wymięte z gardła
przymrozek nie dosięga brwi i szadź na
drodze do domu
oszronione zbocze jak początek anginy
ropnej
może nie są obiektywne ale te źrenice nie
były warte poświecenia
k..... znów przyjdzie w porcelanie niedługo
zima
Komentarze (5)
Świetne, pozdrawiam :)
hej Ev dziękuje pozdrawiam 3maj się
wykropkuj bo tutaj jest cenzura :)))
Matuluuu a to peel się wk... Pozdrawiam Cięeee
a może w trzeciej zwrotce szósty werset'wymięte
prześcieradła
śluzem ocharhane z gardła'
zesztywniałe niczym mroźna zima