Ciemności końca nie widać...
Zagubiony w miejskiej dzielnicy
idę niczym żołnierz na wojne
mijam spuściznę,ruiny pozostałe po naszej
wojnie
rozglądam się wokół nie widząc końca
roztargnienia,mego umęczenia...
Z rozpędu skręciłem,z rozpędu
poczułem że się zagubiłem
zachłysnąłem się kroplą wody
nie wiem gdzie jestem,na czym stoję.
Teraz siedzę roztrzęsiony
myśląc o wolności,kolorach
natury którymi mogłem się cieszyć na co
dzień
tu nie mam czego podziwiać,czym się
cieszyć
ciemność,zimno,roztargnienie
ogarnęły me ciało,mój umysł...
Boję się i to bardzo bo wyszedłem
z Raju wchodząc w stan nie spokoju,
zagubienia,zniszczenia...
Komentarze (1)
idąc w kierunku marzeń ominiesz ciemność i samotność
...przed tobą jest jasność wystarczy wyciągnąć
ręce..wiersz mający w sobie coś z buntu ale
ciekawy...moim skromnym zdaniem..