Diabelski spływ
Próbuję sonetu choć cienko mi idzie. I Sochy chyba wam nigdy nie zastąpię.
Wdarłem się z wartkim nurtem w zwisy
skalnej ściany,
kajak jak szczupak skoczył, zatańczył w
kipieli.
A Wisłok huczał, szalał - brzegi w falach
mielił,
Wił się jak wąż w wąwozie wirem
poskręcanym.
I nie było ratunku w labiryncie głazów,
w pianie wody wzburzonej wściekle
wiosłowałem.
Jak przemoknięty derwisz w tańcu
wirowałem.
nie tracąc orientacji w rzece ani razu.
Woda jakby do piekła spada i bulgocze,
wściekle łódkę wyrzuca z niebezpiecznych
spadów.
Wylatując spod mostu z prądem się szamocze
-
niby piskorz oślizły szukam płycizn
śladów.
Chociaż w swojej łupinie bój ze strachem
toczę,
to spływam jak ta kaczka z górskich
wodospadów.
Komentarze (20)
Wspaniale udało Ci się oddać klimat :) jakbym tam
była. Bałam się strasznie bo nie lubię szalonej
wody...
Miłego dnia :*)
Bardzo obrazowo, sugestywnie. Można się wczuć i
przeżyć ten spływ razem z pl-em.
Podoba się.
A zastępować chyba nikogo nie trzeba. Każdy ma swój
styl i miejsce, kawałek własnej przestrzeni w ludzkiej
świadomości. Może, niech tak zostanie. :)
Podoba mi się:)
Pozdrawiam serdecznie.
Piękny obrazowy opis spływu kajakiem. Spływ z duszą na
ramieniu. :-)
Obraz bardzo mi bliski bo urodziłam się nad Wisłokiem
(Frysztak)