Dobro do nas wraca
Przeczytałam wiersz Bronisławy Piaseckiej "Dziękuję ci dziecko" i wrócił tamten dzień. Jeżeli nie zanudzę, to zapraszam na chwilkę, do lektury:)
Zdarzenie sprzed dwudziestu ośmiu lat,
a tkwi we mnie, jak kamień węgielny.
Gdy wspominam tamten dzień, marzę, że była
to prawda.
Wracałam do domu z moją córeczką.
Było zimno, więc chciałam jak
najszybciej
dotrzeć do przystanku autobusowego.
Mijałyśmy właśnie Bank PKO, już miałyśmy
przechodzić przez jezdnię, gdy dziecko
ścisnęło mnie za rękę i wyszeptało:
-Mamuś, dajmy temu panu pieniążka, on
tak smutno patrzy.
Miałam ostatnie dwa złote, za które
chciałam kupić pół chleba na kolację.
Samotnej matce z gromadką dzieci, nie
przelewało się, więc każdy grosz się
liczył.
-Celinko, musimy kupić chlebek, bo
będziecie głodni, a ja mam tylko jeden
pieniążek.
-Mamuś, ale daj dziadkowi, bo on też jest
głodny.
Jak miałam dziecku wytłumaczyć, że nie mogę
tym razem, podzielić się z biednym, bo będę
biedniejsza od niego.
Przeszłyśmy przez jezdnię, a moje
dziecko
uparcie prosi o pieniążka.
Nie miałam zamiaru ustąpić, ale gdy córcia
cichutko wyszeptała:
-Mamuś, a jak to jest Pan Jezus?
Wierzcie mi lub nie, zrobiło mi się wstyd,
że moje dziecko ma większe poczucie dobra
niż ja.
Dałam jej te nieszczęsne dwa złote, a ona,
nie patrząc na samochody, pognała jak na
skrzydłach, aby dać starszemu panu
tego wyżebranego ode mnie pieniążka.
Wracała taka radosna, że nawet i mnie,
udzielił się jej nastrój.
-Pan powiedział, że będzie się za mnie
modlił, wyszeptała mi na ucho.
Dojechałyśmy do domu, obydwie szczęśliwe, a
tu na nas czekała wielka niespodzianka.
Listonosz przyniósł przekaz na 500 zł od
mojej Teściowej, która nie darzyła mnie
sympatią, bo z jej synem, mieliśmy tylko
ślub cywilny, więc nie traktowała mnie jak
synowej i chociaż od ślubu, minęło kilka
lat, to była to pierwsza pomoc finansowa z
Jej strony.
Czułam się nieswojo, oglądając przekaz,
z wpisaną sumą.
Gdy z radością oznajmiłam dzieciom, że nie
musimy się martwić o jedzenie, córeczka
pociągnęła mnie za rękaw:
-A mówiłam, że to był Pan Jezus!
Komentarze (29)
Ach, jak pieknie, wzruszajaco.
Pozdrawiam:)
niezwykla historia, wciagajaco opowiedziana,
podobno Jezus jest w kazdym napotkanym czlowieku...
skads coreczka wiedziala? od rownie wspanialej mamy?
pozdrawiam:)
wzruszające przeczytałam z łazką w oku ...dzieci są
czyste niewinne i widzą to czego my już nie widzimy to
jest piękne:-)
pozdrawiam serdecznie:-_)
Wzruszająca opowieść
Wspaniała córka, już od najmłodszych lat wie, jak
postępować.
Wzruszyłaś mnie tą historią a córeczka jaka wrażliwa,
jestem pewna, że tej wrażliwości nauczyła ją Mama. Tak
dobro powraca. Uściski
Lubie takie opowieści życiem pisane. Fajny finał...:)
Dzieci mają wiarę przenoszącą góry - pięknie się
podzieliłaś Koncho...:
zawsze wraca ..
właśnie dzwoniłem do żony .. czyli Jadzi z życzeniami
.. jest w pracy .. powiedziałem jej dziękuję Bogu.. że
Ciebie mam .. to prawda .. Dobranoc ..
To prawda, że dobro wraca, znam z autopsji, wspaniała
córeńka ze szlachetnym sercem. intuicyjnie wyczuła, że
trzeba bliźniemu pomóc...
Istotnie mógł to być Pan Jezus. Wiara czyni cuda.
Re: Roma
Romko, to historia sprzed wielu lat, ale prawdziwa.
Gdy o tym komuś opowiadam, to też mam ciarki na
plecach i zawsze ciepło wspominam tego Pana.
Bądźcie jak dzieci:)
Pozdrawiam!
Jezu, jeśli to na faktach, to coś niesamowitego was
spotkało...aż mam ciarki na plecach. Miłej nocy
Koncha:-)