Dotyk Boga
Pewnego razu spotkałam Boga -
drzemał na rozdrożu.
Znużony, pomarszczony cały,
obsypany naszymi zgryzotami.
Nikt nie dziękował za to,
że jest z nami.
Podeszłam ostrożnie
by Go nie zranić
spokoju i dumania nie przerwać...
Dziękowałam klęcząc w pokorze
za cały świat, za wszystko...
Zniknęło me ciało,
wszystko poszło w niebyt
w tym wielkim rozmodleniu.
Tak było mi dobrze,
tak cicho i bezpiecznie,
Bóg był ze mną
w tym przemienieniu.
I nagle wstał, przytulił do ran -
choć bardzo Go bolały
i serce swe dał - mnie -
takiej kruszynie niechcianej.
Komentarze (22)
Przejęty naszymi zgryzotami nie ma czasu na błogi sen,
taki jest nasz Bóg jakim Go postrzegamy...Pozdrawiam
:)
Ty kruszyno .. mówisz niechciana .. przecież jesteś
taka kochana .. martwisz się o Boga który siedzi
pomarszczony zmartwieniami naszymi i troskami .. Ty
jedna to zauważyłaś przyklękłaś w pokorze z miłością
swą Boga pocieszyłaś zauważ tylko Ty jedna ..
Kruszynko już jego serce zdobyłaś .. jak strudzony
pielgrzym wstał i poszedł dalej z miłością dla miłości
.. Pięknie napisałaś wiersz BM .. kruszynko miła ..
Dzieki dziewczyny, ale to było odczucie chwili. A czy
tak sie czuje osoba modląca się? Pozdrowienia :)
Piękny wiersz, bardzo kojący
Zatrzymałaś wersami
Piękny pełen wiary, pokory i miłości wiersz.
Serdecznosci.
Witaj B.M !
Oj,kruszyno kruszyno,
ile w Tobie pokory!
Święci garnków nie lepią.
Ty umiesz poezją się modlić!
Jakże Bóg z Twoich wierszy
jest taki zwyczajny, jak człowiek.
Ty, zatracasz w Nim siebie.
To już z mistyką graniczy.