Dziwna miłość. Driada albo...
Motto: "...pokrywka wznosiła się coraz
wyżej i wyżej i zaczęły spod niej wychodzić
świeże piękne kwiaty dzikiego bzu, a potem
na wszystkie strony wystrzeliły duże
gałęzie; rosły coraz wyżej i wyżej i
przemieniły się w najpiękniejszy krzew
[...] Ach, jakież to były kwiaty! Jaki
zapach [...]
Tak, tak - powiedziała dziewczynka w
gąszczu drzewa - niektórzy nazywają mnie
Bzową Babuleńką, inni driadą, ale naprawdę
nazywam się Wspomnieniem... " (Hans
Christian Andersen)
To nie ty - to bez (dziki)
gwałt mi zapachem zadaje
Więc też w ramionach twoich
Cieniu oszalały któremu
na miejscu twarzy tyka
cyferblat (bez wskazówek)
ja się zatracam i gubię
niby jakaś głupia
co powraca - szuka - - odnajduje
swe dziś i przedwczoraj
i nas bez siebie i nas w sobie
samych naszych nienazwanych
pragnień w dzikiej woni bzu -
Bynajmniej. Nie czarnej
Komentarze (11)
Dziękuję za komentarze wszelkie :))) Ściskając - mocno
przytulam :-)))
Lekkość pióra.
Zmysł zachował aromat w pamięci i teraz człowiekiem
kręci, a wybrał sobie 'bez' i teraz cudzysłów spada i
człowiek sam jest.
Ciekawie..., a dziki bez czarny działa leczniczo:)
Dzika woń bzu zniewala zmysły.
Nie dziwię się, że można się w nim zatracić.
Lidio na Twój komentarz odpowiedziałam pod swoim
wierszem.
Pozdrawiam serdecznie
Nie wiem jak pachnie dziki bez, ale sok jest bardzo
dobry.
A marzenia ubarwiają dni...
Pozwolę sobie za irys,
pozdrawiam serdecznie:)
Czarujesz słowem, bez też czaruje.
Pozdrawiam :-)
Ależ pięknie i nietuzinkowo,
a dzika woń bzu faktycznie jest jedyna w swoim
rodzaju.
Pozdrawiam, z podobaniem :)
Podoba mi się, zwłaszcza puenta (kwiaty dzikiego bzu
mają jak, dla mnie, specyficzny zapach)
Niepowtarzalny i oryginalny jest zapach czarnego bzu.
Pozdrawiam cieplutko z podobaniem:)