A jesienią
Wstający dzień bogato ubarwił świat
chłodnym odcieniem różu. Nad świerkami
pojawił się złocisty łuk słońca, by po
chwili podjąć wędrówkę, znaleźć się nad
horyzontem, grać złotym blaskiem w
kryształkach szronu na zwiędłej trawie. W
jego blasku, z szarej pajęczyny mgły
wyłonił się klon ubrany w bursztyny,
ametysty i nieco rubinów. Jarzębina
ustrojona w purpurowe korale, liliowe
wrzosy tworzące zwarty kilim. W południe,
unosiły się w powietrzu przypominające
śnieg obłoczki białego puchu. Lekki
wietrzyk szeleścił suchymi liśćmi wielkich,
starych dębów, wdzięcznych, giętkich
jesionów, delikatnych brzóz, między którymi
dokazywały w najlepsze dwie sójki. Gdzieś w
dali, samotny ptak odezwał się nieco
smutnym, chrapliwym
krakaniem, po bladoniebieskim niebie
ciągnęły kluczem pokrzykujące żurawie.
Po krótkim dniu, niebo nabierało barwy
szarego dymu. Gęstniał półmrok ogrodu,
przez gąszcz zbrązowiałych łodyg, przedarł
się podmuch zimnego wiatru.
Czyste powietrze wczesnej jesieni ścinał
przymrozek. Coraz więcej nagich gałęzi
drzew odbijało się wyraźnie na tle
bladoczerwonego zachodu. Po zapadnięciu
nocy ciemne, jesienne niebo obsypane było
gwiazdami tak gęsto, jak długo niestrzyżony
trawnik stokrotkami. Na horyzoncie ponad
wzgórzem srebrzył się wschodzący księżyc. I
ich dwoje. Jak dwoje wędrowców, których
drogi pokrywały się na jakiś czas, by potem
znów się rozejść. Zawładnął nią bez reszty
od pierwszego razu. U jego boku odnalazła
nowy sens istnienia. Kiedy ich spojrzenia
się spotkały, stała jak posąg. Przeszedł ją
dreszcz, poczuła ciepło w okolicy serca,
które zaczęło bić jak oszalałe. Błysk jego
oczu mówił wyraźnie, że jej pragnie. Kiedy
wziął ją w ramiona tuląc do siebie, była
bliska omdlenia. Wydawało się jej, że czuje
w sobie bicie jego serca. Sprawił, że życie
zaczęło krążyć w jej żyłach, runęło jasną,
gorącą strugą,
uświadamiając, że przez ostatnie lata była
zimna jak kamień, martwa. Niesprecyzowane
uczucia kłębiły się w jej sercu sprzecznymi
falami. Były chwile, że bała się poruszyć
czy odezwać, żeby nie zepsuć ulotnego
nastroju, wzruszających chwil. Tak bardzo
go kochała.
Tessa50
Komentarze (19)
Masz bardzo rozbudowane zdania. Może należałoby je
skrócić? Ale to moja sugestia, ale wcale tego nie
musisz robić. Może się mylę, bo w opisie przyrody
dobrze oddajesz klimat jesieni. A i masz osobiste
akcenty w końcowej zwrotce. To nie jest retoryczne
pytanie - ja to tak odbieram.
Pozdrawiam serdecznie.
..... + ..... :-) Piękny...
Jesienna miłość- ach rozmarzyłam się, tyle w niej
barwy i ciepła ...:)Pozdrawiam
Kochani, wszystkim Wam i każdemu z osobna sercem i
pokorą dziękuję. Nie zasłużyłam sobie na tyle ciepła i
serdeczności, jestem wzruszona do głębi.Wszystkiego co
dobre i piękne niech los Wam niesie na skrzydłach
miłości :):):)