Jesienny morderca
Witam na powrót z delikatną jesienną chandrą za pazuchą.
Mrok dzień pożera, drzewa wciąż mokną,
liście na wietrze kolejne rundy
kręcą, a ja się lampiąc znów w okno
z wdziękiem morduję mikrosekundy.
Duszę minuty potem godzinom
rozbijam kości próżniactwa młotem.
Niech się nie ciągną i szybko miną
miast straszyć uszy głuchym bełkotem.
Dniom łby obcinam, czaszki się toczą
i tańcząc walca na ich mogile,
niezbyt radośnie, za to ochoczo
morduję czasu wolnego chwile.
Dłonie kwadransów juchą splamione,
się zaciskają na wiotkiej krtani,
by zabić wiersze nienarodzone,
niech się nie męczą w życia otchłani.
Zamiast je oddać do okna życia
i dać im tlenu czystego porcję,
ja nieustannie i bez ukrycia
tą poetycką robię aborcję.
Świat krzyczy jakby chciał mnie
wyręczyć,
chociaż to raczej nie jest zabawne.
"Zabij je! Po co mają się męczyć!
Wszak one wszystkie niepełnosprawne!"
Komentarze (20)
świetny, metaforyczny- można go różnie odczytać.
Dobre i tak dyskretnie niejednoznaczne. Pozdrawiam.
Wraz ze złą pogodą melancholia minie. Pozdrawiam
serdecznie z podobaniem:)
świetny wiersz:)
Witaj na łez padole.Kipisz energią, to dobrze
wróży.Wydalaj dalej swoje wiersze.Bo czytać je
warto.Pozdrawiam serdecznie.